Dla Taty
Drogi Ojcze, skromnie zacznę
Kiedy tylko w Twoją stronę patrzę
Myśl tak płytka wnet ucieka
I czuję jak opada ma powieka
Bystrość taką wielką posiadasz
Nie często patrząc wstecz opowiadasz
Czasem jednak dostrzec się mi udaje
Jaka na twarzy myśl Twej nastaje
Choć nieraz brakiem słów otoczeni
Zmiennymi jesteśmy, znając się bowiem
więzami połączeni
Czynem każdym, choć najdrobniejszym
Na pochwałę czekam, starając się stanąć na
miejscu pierwszym
Lecz nauką Twą było, że nie czynią
najlepszym zwycięstwa
Tylko doświadczenia zdobyte i chęć do
walki, dzięki darowi męstwa
Zawsze taki spokój duszy
Jaką siłą będzie coś co poruszy?
Gdzież te skryte, wieczne burze?
Może oddane wraz z obrączką nad te
róże...
Z taką wytrwałością, siłą jak mało kto
W sposobności Swej pracujesz nade
wszystko
W chwilach, gdy wyprostowana z głową w
górze szłam
I w tych gdy na czworaka, obmywając podłogę
pełzłam
Dotrzymałeś mego zmiennego kroku
I nawet choćbym błądziła pośród mroku
Kiedy coraz to szybciej biegnę nie
odwracając się wstecz
Słowo Twe, lampą dla mych stóp jest
Radość, życie, szczęście, zdrowie
To są tylko czcze wyrazy
Choć i usty nie wysłowię
Czuję mocniej tysiąc razy
Przeto przyjmij, Ojcze drogi
Kilka słów, co Ci córka święci
Nie patrz na ten dar ubogi
Lecz na mego serca chęci
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.