Dłoń.
Właśnie poczułam
jak smakuje krew,
znalazłam bezpieczny zakątek
pośród krzewów,
cierni i suszonych drzew,
a to był dopiero początek.
Nie mogłam tak po prostu
powrócić do życia,
bo ciągle ktoś patrzył
i słuchał całego.
Nie mogłam wyjść z ukrycia,
bo ktoś chciał
mi zrobić coś złego...
Ktoś podał mi pomocną dłoń
i nie poskąpiłam mu tego,
czym jest zaufanie.
Ten ktoś jednak zawiódł
i z dłoni wyłoniła się broń
i ten ktoś nie wiedział
jak boli krew
w mojej ranie.
Cud sprawił,
że żyję i wierzę
w lepszy dzień.
A może zło zbliża się
do mnie powoli?
Przyszłość jest nieznana,
jest jak czarny cień,
a myśli powracają czasem
i to boli...
Sztylet wbił się w serce
na wieki
i krzyk rozdarł mi ciało,
bo dłoń zaciśnięta
i zamknięte powieki,
dały znak na to,
że śmierć to za mało...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.