Z dna wieczności
Wołają mnie,
cisz bladoszarych odbite wspomnienia,
w kropli nieświadomości zamknięte,
rozproszone, spokojne, napełnione.
Spowite mgłą jasności w dal bez
przyczyny,
w otchłań wpatrzone, czasu nie znają.
Lękiem dynamik otoczone,
odczuć, emocji wirem,
których tam nie ma.
Wołają mnie nagie, bez formy, bez maski,
czyste, niezmącone strachem.
Czytelne - z dna i po kres takie same.
Wypełnione nicością i ciszą,
jednym oddechem, jedną chwilą,
jednym światłem, jedną pustką
i nieskończonością.
Nie żywe i nie martwe,
bez początku i bez końca, bez punktu.
Jak lęk, jak miłość, wielobarwne,
jednolite,
tak daleko, tuż obok... kamienie.
Komentarze (3)
Wzbudza do refleksji. Pozdrawiam
pięknie...
ładnie refleksyjnie pozdrawiam