Dni ciemności
Potrzebuję pomocy, by odegnać czerń
Ale nikogo tu nie ma
Sama dźwigam swój krzyż
Tu w mroku tylko samotność
I to boli
Dlaczego wszyscy uciekli
Bez słowa odwrócili głowy
W dniach tylko ciemność mi towarzyszy
I nie chce odejść
Przypomnij mi, jak to jest
Proszę
Już nie pamiętam
Jak to jest, uśmiechać się
Tak naprawdę, bez smutku
Czającego się na dnie oczu
Zgubiłam gdzieś siebie próbując znaleźć
wyjście
Znaleźć szczęście
Niedawno miałam wszystko
Zepsułam wszystko
Dziś wiem więcej
O wiele więcej
Rozumiem, przepraszam
Ale już za późno naprawić błędy
Dni ciemności nastały
I nie chcą odejść
Przypomnij mi, jak to jest
Proszę
Już nie pamiętam
Jak to jest, uśmiechać się
Tak naprawdę, bez smutku
Czającego się na dnie oczu
Dni ciemności w moim życiu nie chcą się
skończyć
Światło zgasło tak dawno
Że już nie pamiętam jego blasku
Czemu więc ciągle mam nadzieję
I nie rezygnuję
Ranię siebie i to boli
Nie potrafię inaczej
Bezradność stoi obok i drwi
A dni ciemności nadal trwają
I nie chcą odejść
Przypomnij mi, jak to jest
Proszę
Już nie pamiętam
Jak to jest, uśmiechać się
Tak naprawdę, bez smutku
Czającego się na dnie oczu
Komentarze (3)
,,...Jak to jest, uśmiechać się
Tak naprawdę, bez smutku
Czającego się na dnie oczu...''- no właśnie jak to
jest...? I wcale nie przedawkowałaś Zmierzchu! Tak
twierdzić może tylko ktoś kto nie umie dostrzec piękna
w wierszach... A jest on piękny wyrażający twoje
uczucia w danym momencie , twoje myśli , wnioski...
Smutny i przepełniony melancholią...pozdrawiam
cieplutko :)...
Czuję się urażona takimi zarzutami, nawet nie czytałam
Zmierzchu.
Pisane to było wtedy, kiedy nie miałam nastroju do
śmiechu i miało z założenia być melancholijne.
Ktoś tu chyba ma doła. Albo przedawkował Zmierzch.