w dniu 21 grudnia cisza za kurtyną
Zatrudniony na umowę zlecenie
21 grudnia dzień jak każdy inny
metaliczne uderzenie
(w tej chwili skończyłem siedemdziesiąt
osiem lat)
w konwulsji jadę na sygnale
deszcz z czarnego nieba nie potrafi
pomóc
Dziecięce rysunki na ścianach szpitala
w głowie wiersz o śmierci
drzewa groby groby drzewa
nigdy nie sadziłem sztucznych kwiatów
Z każdą kolejną sekundą kogoś brakowało
nie wstaje noc ( są różne wersje jak do
tego doszło)
nakrycie do stołu barszcz czerwony z
uszkami
przyśnięta ryba w galarecie
stopami nie dotykam ziemi podnoszę telefon
odbiera zając
Grzebałem w śmietniku zakląłem po raz
pierwszy
dwie poszarzałe staruszki bez twarzy
pokazały gdzie szukać jedzenia
później poszły wzdłuż brzegu rzeki
oglądając kolorowe sklepiki zlizywały krem
z palców
Ulica oślepiła mnie swoim blaskiem
wstałem o kulach garść tabletek
w telewizji program kulinarny dwaj
Francuzi
próbują nawiązać kontakt wzrokowy
W oknach wysokich po sam sufit wracam w to
samo miejsce
krople na szybach preparują kopie
oryginału
(zapach perfum kolor szminki jest jak wir
czasu)
Komentarze (6)
dziękuje za opinie sugestie refleksje ))zycze zdrowia
panstwu
Niezwykła podróż w zaświaty i z powrotem...Fajnie, że
jesteś :)) pozdrawiam cieplutko :))
Bardzo dobry wiersz, który zatrzymuje na dłużej.
Dobrze czytać Twoje wiersze. Pozdrawiam i zdrowia
życzę:)
Obrazy jak z kliszy życia...i powrót ten w nawiasie...
Pozdrawiam cieplutko...
J. Jak miło Cię znów czytać:)
Łap uśmiech:)
Czytałem trochę z trwogą, ale skoro piszesz to żyjesz
:). Dobry wiersz, pozdrawiam :)