W Dniu Ślubu
***
Marysia i Marek
Piękni i młodzi
Poznali się przypadkiem w pewnym mieście
W Łodzi
Najpierw tak nieśmiało
Niby obojętnie
Zerkali na siebie
Czekając kto pęknie
Los jak zawsze przewrotny
Czekać nie zamierzał
Nasłał na Nich kolegów
Reszta poszła z biegu
Rodzicom wmawiali więc pilną naukę
A naprawdę walczyli o wspólną poduchę
Tak w tajemnicy i błogim spokoju
Mieszkali w internacie we wspólnym
pokoju
Uczyli się siebie zwalczając swe wady
Nie raz przy tym wszczynając awantury i
swady
Niekiedy bywały chwile złe i smutne
Wiec Marysia piekła Mareczkowi struclę
Tak się dokarmiali tak o siebie dbali
Że po pewnym czasie niczego się nie bali
Pokochali się gorąco tak naprawdę
szczerze
Dziś się pobierają
Czy ja w to uwierzę?
Tych dwoje młodych ludzi złoży dziś
przysięgę
Wiecznej miłości na szczęcie i udrękę
Że będą się szanować i będą sobie wierni
I będą tylko kwiaty nie może być cierni
Założą obrączki ze złota szczerego
Bo On Ją bardzo kocha a Ona kocha Jego
Tak się zastanawiam i łzę ścieram
ukradkiem
Kiedy ktoś tu zostanie wesolutkim
dziadkiem?
Tak się dopytuję bo rzecz przecie prosta
Będę matka chrzestną jako Marka siostra
Ale nie ma co dumać nad takimi sprawy
Co ma być to będzie
Koniec tej rozprawy
A na zakończenie jak jest we zwyczaju
Składam Wam życzenia
Życia wręcz jak w raju
Spełnienia Waszych marzeń
Tych najbardziej skrytych
Bogatego konta
Brzuszków wiecznie sytych
Maleńkiej pociechy
Co oczy rozjaśni
Żyjcie jednym słowem
Jak w przepięknej baśni
***
napisany z okazji ślubu dla mojego Brata
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.