Do adresata listu
Przecież wiesz lepiej, znasz
cenne rady z tabernakulum
na dobre i gładkie życie,
po którym grają nam na trąbce.
Masz w kieszeni, oprócz dłoni,
wszystkie potrzebne i zbędne
algorytmy na szeroki uśmiech.
Śmiało kopiesz mnie w piszczel,
bo nie mam tu rytmu, a koniec,
który nie jest twoim ulubionym,
starannie wyciera zakrwawiony nos.
Czasem płyniemy obok siebie, blisko.
Chcesz zgnieść mnie jak kartkę,
którą widzisz przed zamknięciem powiek.
A miało być lepiej, latem cieplej.
W zimie powinien być śnieg, oczywiście
biały jak sztandar nad okopem wroga.
Umiesz już liczyć i znasz się na
hasłach,
zjadasz wszystkie niewinne książki.
Potem zapominasz o tym, dzięki czemu
choć przez chwilę paliło się światło.
Komentarze (2)
nie powinnam czytać takich wierszy, za mocno poruszają
duszę, kiedy się oduczę odróżniać poezję od przekazu,
który zaraz widzę w realu?
skarga że uśmiech można podarować i pamiętać bo
człowiek gdy się gnębi sam, traci wiarę
w to co było piękne Logicznie wyłożony sens wzrusza
Refleksyjny udany wiersz Pozdrowienia serdeczne:)