Do Boga
Rozchyliłem kiedyś bram wrota,
smutnym okiem ujrzałem piękno,
lśniło majestatem niebieskim,
w jego odbiciu ujrzałem wszystko...
Był to budulec najpiękniejszy,
majestat naznaczony marzeniami,
marzeniami które dawały jedność,
długim postojem do wieczności...
A gdy nadszedł czas rozliczeń,
brama pochodnią się zamknęła,
na niej poszarpaną kartkę ujrzałem:
„wybacz, ale to nie twój
czas”...
...abyś częściej zauważał moje życie przeciągnięte smutkiem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.