Do mamy
Dlaczego odeszłaś mamusiu kochana?
Twa śmierć jest ciągle niezrozumiana
Zostawiłaś Nam po sobie ogrom smutku
piekielnego
Odeszłaś bez słowa, bez cienia goryczy, bez
wytłumaczenia...
Wiem, ze często na Ciebie krzyczałam,
narzekałam ale w głębi serca Cię bardzo
kochałam...
Me serce wciąż płacze i wola cię skrycie
Ale słyszę tylko echo ciszy bezwzględnej
Bo pragnę usłyszeć Ciebie mamusiu, choćby
nawet Twoje przykre słowa, wypowiedziane z
Twych wyschniętych ust...
Cierpiałaś. Wiem, czułam to patrząc na twe
zmizerniale i pokłute ciało:(
Wylewałam nad Twym łożem wieczności potok
gorzkich łez
Płakałam, wołałam i prosiłam o
wybaczenie
Ale odpowiadałaś tylko brakiem
oddechu...
Ten widok mnie przerażał, wzbudzał lawinę
szlochania
W tłumie wyraźnie słyszałam jak inni
oddychają...
A Ty leżałaś tak bezruchowo jak kamień nad
górskim potokiem
Twa sylwetka stwarzała widok jakby
zwyczajnego trupa. ale Ty wciąż żyjesz i
żyć będziesz w naszych okrytych żałoba
duszach...
Swa niewinna mina wzbudzałaś w publiczności
wyrazy niedowierzania...
Pytali: DLACZEGO? JAK TO MOZLIWE? Zwykle
pytania retoryczne... Ale ja nie licząca
się z nimi, wpatrywałam się ponuro w Twe
sine dłonie
Muskałam Cię swymi zapłakanymi wargami w
Twe zmartwione czoło ale Ty nawet tego nie
czułaś...
Jakie to niemożliwe do opisania uczucie...
NIE!!! To nie uczucie. To męka bez
porównania z dawnymi smutkami.
Gdy zamykali Twoje loże, zwijałam się z
bólu. Bólu, który ogarnął moje zmarznięte
serduszko
Gdy spuszczali cię do mogiły... Hmmm... To
cos niemożliwego. Ciągle wierze, ze gdzieś
jesteś mamusiu moja kochana...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.