Do Pryscylli
Mojej Ukochanej Córeczce
Skąd u Ciebie ta siła
do godzinnych uśmiechów
inni leżeliby murem
z miną conajmniej wrogą
z ustami do góry nogami
poszarzałymi oczyma
spoglądając
grożnie wywijając rzęsami
co dzień rano
wykrzywiasz usta
jakbyś widzieć miała
hiszpańskiego konia w galopie
bardzo śmiesznego komika
co swym wyglądem
zabija
ze śmiechu
klauna
doprowadzającego
do konwulsji brzucha
Skąd u Ciebie ta siła
krzyk jednostajnie szczęśliwy
oczy jak półksiężyce
z lśniącymi gwiazdami w środku
inni by je wyłupali
lub rozciągnęli poziomo po twarzy
albo w dół warg zsunęli
zatopieni w morzu łez
zapomnieli
że istnieje
radość
Komentarze (1)
w drugiej zwrotce jakby zbyt bardzo rozbudowane zdanie
i tak tchu potrzebowalam,ale ogolnie wiersz jest
naprawde bardzo ladny,czuc milosc,podziw i
dume...pozdrawiam