Do roboty!
Dla pana P.T:p
Chciałam iść do pracy
Na wakacje.
I chodziłam i pytałam,
I znajomych zadręczałam,
Tak, że wreszcie ją dostałam.
A to było tak:
Miałam iść do Geanta,
To sąsiadka załatwiała.
I dzwoniła, sprawdzały daty,
Aż mi w końcu oznajmiła,
Że zajęte już etaty.
Później
Do truskawek- ładna sprawka,
Ale w środku lipca... gdzie truskawka?
Potem słyszę,
Że do sklepu odzieżowego,
Ładnie- myślę, coś nowego.
Poprzymierzam, poprzeglądam, podoradzam,
Zarobię sporo- nie przesadzam.
W sumie pięknie brzmiało,
Lecz się wszystko gdzieś rozwiało.
A na końcu,
Sąsiad przyszedł.
Ludzie, daję słowo,
Jest osobą wyjątkową.
Nie zna żartu i służbowy,
Były żołnierz zawodowy.
Ach... Jak ja nie lubię tego pana,
A do niego? Do zbierania?
W życiu, przestań mamo,
Choćby krocie mi dawano.
No i tak się zarzekałam, tak wyniosłam,
Ale w końcu i tam poszłam.
To jest praca czy udręka?
Skąpy szef,
aż serce pęka.
I od piątej,
Chyłkiem ciągle.
A w trocinę wdepnąć spróbuj,
Złamać gałąź
czy w jakości zbiorów jakaś wada.
Biada tobie... Biada tobie od sąsiada.
Ale chociaż zarabiasz, chyba dobrze-
mówisz.
-Przestań proszę,
jak jałmużna są te grosze.
A kręgosłup, proszę pana,
To jest szkoda niesłychana!
A odmówić nie wypada,
Taka praca u sąsiada.
I chodziłam i pytałam,
I kręciłam i szukałam...
Chciałam pracy
To dostałam!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.