Do snu
Nie przyszedłeś znowu,
czekałem jedną, dwie noce,
ni razu nie zamknąłem się
w Tobie, w Twych odmętach
Pamiętam tę kobietę,
często ją mi przynosiłeś,
czarna farba we włosach,
koszmary miała w oczach,
złośliwe, krwawe usta,
co rzadko mnie całowały,
a najgorsza ta biel...
na ramionach, na biodrach,
prorocza sukienka...
Ale wpierw dwie wytarte
czasem i sobą dusze,
przejdą marszem różanym
do ogrodu tęczowego,
a tam do podlania
dawno nie podlane serca,
prawie zwiędły, już opadły,
czy wyrośnie nadzieja?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.