Dobijająca szarość dnia
Dla bliskich....
Błąkam się po ciemnym korytarzu.
Idę choć nie chcę.
Czuję setki spojrzeń,
spojrzeń, które nie są przyjemne.
Ktoś się szyderczo śmieje.
Wytyka innego palcami.
Zastanawiam się wtedy czy naprawdę powinnam
być doskonała?
Czy powinnam dorównywać wciąż innym?
Chyba raczej nie.
Zrozumieć, poznać, a potem oceniać.
Tak mówiono mi całe życie.
Jednak z każdym dniem odkrywam fakt, że tak
nie jest.
Ludzie robią odwrotnie.
Nie liczy się dla nich kto jaki jest,
lecz to jak wygląda...
Smutne, ale prawdziwe.
A ja... stoję pomiędzy tym wszystkim.
Chciałabym być silna... Wytrwać! - to
wszystko.
Nie dać się zabić.
Jednak i tak co dnia ubieram maskę.
Udaję, że jest dobrze.
Uśmiecham się,
wprowadzam w otoczenie wiele optymizmu,
a gdy zdejmuję maskę znów płaczę, wciąż
narzekam...
Nie widzę w niczym sensu.
Wszystko mnie przytłacza.
Mam dość... szepczę... ale nikt mnie nie
słyszy...
Chcę zasnąć i się nie obudzić,
aby ten codzienny koszmar
udawania się nie powtórzył...
... za to, że mimo wszystko ze mną wytrzymujecie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.