Doktor Murnau
Drewniane
Stare
Krzesło
Zupełnie jak ja
Stoi
Wytrwale
Milczy
Słucha
Śpi
Już nigdy nie pozwól mi
Zamienić się w
Przedmiot
Matematycznie zaplanowany
Wycięty z dębu
Nie szanowany
Kolejny raz
Porażka zagościła w moim sercu
Siedzę
Prosto
Na starym, brązowym krześle
Wsłuchany
W odliczanie
Raz...
Dwa...
Trzy...
Skupiony na wahadle
Kołyszące się
Jak spokój
Odpływam
Przypominam sobie
Tego eksentrycznego poetę
Sprzed lat
Machającego piórem
Teraz widzę swoje dzieciństwo
Tak, to ja
Biegam po podwórku
Potem siedzę sam w pokoju
Płaczę
Już jestem w szkole na matematyce
Pamiętam - znowu nie umiem nic
Przy tablicy
Teraz wuef
Wszyscy biegają po boisku za piłką
Ale ja
Stoję
W kącie
Jak posąg zniechęcenia
Budzę się
Z hipnozy
Teraz siedzę na krześle
Doktor schował do kieszeni
Wahadło
Wyszedł
A mi zrobiło się lepiej na sercu
Już nie miewam lęków
Nie boję się zgasić światła
Już nigdy nie pozwól mi
Zamienić się w przedmiot
Doktorze
Komentarze (1)
Intrygujący wiersz taki z górnej półki...bardzo
osobisty,intymny i zapadający głęboko w umyśle