W dolinie
Byłeś gałązką pączkującej jabłoni,
a we mnie rodził się zapach,
szalony niczym opium,
nieokiełznany.
Malowałam odurzone dni,
kradnąc widoki
z mansardowych szkieł,
nocne dziwadła,
to nie Picasso.
Jeszcze nie wiesz,
kiedy w dolinie słońce
ubierze skórę w cynober,
gdy drzewa roztrwonią złoto,
zatęsknię.
Komentarze (25)
Bardzo ładnie.
Pozdrawiam
Jestem oczarowana Twoim wierszem.
Pozdrawiam :)
Prześliczne wersy :) Wielka przyjemność :) Pozdrawiam
:)
Piękny!
Witaj.
To trzeba poczuć, a słowa?, sowa są tu, zbyteczne.
Piękny metaforyczny, wypełniający duszę, wiersz.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Tęsknota najbardziej boli wtedy gdy uświadamiamy sobie
ile straciliśmy... Pozdrawiam
Czerges już tęsknię za tą "skorą ubraną w cynober",
bardzo metaforycznie nieokiełznany wiersz.
Miłego dnia, pomyślności w obcowaniu z poezją.
Bardzo ładnie.
Pozdrawiam.
Bardzo urokliwy wiersz
Pozdrawiam serdecznie :)
Nadwrażliwość słuchowa
podniesione ciśnienie
płuca mało nie pękną
serce wali szalenie
głowa sama od siebie
kręci się po orbicie
oczy błyszczą gorączką
- zaraziłam się życiem!