Dom wschodzącego słońca
Już czterdzieści lat
Orneta nie jest moim miastem
a jednak ciągle tu wracam
a ona
czeka i nie zmienia się
te same uliczki
kościół gdzie mnie ochrzcili
z progiem wiekami wyżłobionym
dalej młyn i most
schodki na osiedle i przedszkole
i już ulica Pieniężnego
idzie się centralnie
omija te same od półwiecza dziury
nie ma chodników i poboczy
z daleka widać w oknie dziadka
nie żyje już od 40 lat
i oczywiście dym z komina
ktoś jest i ktoś czeka
właściwie to przedszkola już nie ma
dzieci wyrosły i zostały policjantami
więc jest tam komisariat
a pod filarami
na przystanku autobusowym
znalazłam kiedyś płytę pocztówkową
ktoś może jeszcze takie pamięta
i mam dylemat
znaleziona czy ukradziona
mogłam oddać
bo widziałam kto ją zgubił
był na niej przebój tamtych czasów
"Dom wschodzącego słońca"
Komentarze (6)
tytułu raczej nie da się wziąć w cudzysłów, więc
pokusiłabym się o własny (z szacunku dla jego
wielkości i klasy-ki)
bardzo na czasie...dom wschodzącego zagubienia na
ulicy zapomnienia....brawo.....pozdrawiam...
Są takie senne miasteczka,które niestety lub na
szczęście,nie zmieniają się.
Utwór aktualny do dziś.Na przemijanie niestety nie
mamy wpływu.
W Ornecie, jak w internecie. Spotkać przeszłość nie
sztuka, zależy jak się szuka.
Nie kocham się w monologach ale twój przeczytałem z
przyjemnością, niech Ci przebój " Dom wschodzącego
słońca" towarzyszy przez cały czas pobytu za granicami
kraju.