Domek z kart
Nie słuchasz mnie, bo o niczym Ci nie
mówię,
Mylne wyobrażenie, o tym co jest,
Co mi jest.
Wiesz to,
Wiesz to co najlepsze,
Dla mnie.
Choć nie wiem tego Ja, ani żadna moja
Jaźń.
Wewnątrz mnie, kręci się, żre
Wżerra się głęboko, w bytność mą,
Pasożyt.. ten
Ten taki.. nieokreślony
Czarny jak głucha cisza.
Bez twarzy, pazurów i oblicza.
Ten.. taki.. ten smutek.
Ten.
Chcesz, możesz, jednak nie.
Możesz, chcesz już.. nie.
Pęd, pęd, pęd!
Szybciej! Już!!
Złapię wszystkie pędy!
Zarośla życia, tak każą, tak trzeba!
Taki muszę być!
Łapię! Dotykam!
Puch?
Już! Mam!
Puch?
Wszystko co dotknę, jak domek z kart
runie,
Słomiany zapał mój, dalej powoli sunie,
Wyżartą drogą wkrada się do serca, bytności
mojej
Marazm? To nie marazm, lecz część istoty
gnojnej
Którą nie chce być
Z którą walczę co dnia, tak? rozsypany.
Komentarze (3)
A dziękuję za konstruktywną krytykę, wiersz był pisany
w emocjach, po prostu luźno wyrzucane myśli mające
ukazać, dążenie do czegoś czego nie jesteśmy pewni,
ubrana w słowa chwila słabości w naszych działaniach.
Wezmę sobie poniższe słowa do serca :)
A właściwe brzmienie tej sentencji: najtrudniej jest
krzyczeć ciszą.
I przemyśl to sobie, bo warto, jeśli chcesz dalej
pisać, może nie tylko wiersze.
Okropnie przegadane, rozkrzyczane histerycznie,
fatalny styl i te określenuia(metafory?) jak "To nie
marazm, lecz część istoty gnojnej".
Interpunkcja też jakas taka dowolna, rozsypana. Więcej
spokoju, dyscypliny wewnętrznej, wszystko można
wyrazić spokojniejszymi środkami. Ktos mądry kiedyś
napisał, że krzyk najlepiej wyrazić ciszą.