Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Dr Puli- Wspomnienia z Buszu

Dość, długie, wybaczcie.

"Dr Puli- Wspomnienia z Buszu".
09.09.2017r. sobota 15:28:00

Niedawno Doktor Puli przypomniał sobie przygodę, którą przeżył jako nastolatek. Wtedy to walczył o przetrwanie, zaczął uczyć się języków zwierząt i odgłosów przyrody. Opowiedział mi nieco, ja co zapamiętałem opowiem wam. I dla podtrzymania emocji będę opowiadać tak jakby zwracł się do was bezpośrednio nasz niezwykły bohater. Posłuchajcie.


Wspinałem się wolno i mozolnie, wspinałem się w gęstej mglę. Gdy już przebiłem się przez mgłę to poczułem słodką, orzeźwiającą bryzę. Bryzę z nad wodospadu , zobaczyłem także piękno otaczającego mnie krajobrazu. O jaka to piękna kraina, za mną jest tylko mgła. Zauważyłem w oddali przyciągający wzrok kamień, podszedłem bliżej i zauważyłem wypływający z niego strumień. Usiadłem na tym kamieniu i napoiłem się i obmyłem twarz w tym strumieniu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jaka radość mnie czeka, gdyż tam w dolinie piękna rzeka płynie. W tejże rzece będę zażywać orzeźwiające kąpiele. Robiło się ciepło, więc długie ubranie pozostawiłem w jaskini. Wcześniej nosiłem przy sobie zaczepione do pasa i kieszeni. Usiadłem, w głowie sporządziłem plan dnia.
Albo zasnąłem i śniłem, albo w tym słonecznym upale grzało mi po pale i miałem halucynacje, że w hotelowej restauracji jadłem kolację. a Ty piękna miałaś przywdzianą wieczorową kreacji. Było po południe, gdy spragniony ocknąłem się z zdrewniałymi kończynami , a więc to sen, nic nie było między nami. Wstałem, się rozejrzałem, byłem słaby, brakowało mi wody. Poszedłem intuicyjnie przed siebie, czułem, że znajdę rzekę. Właśnie przechodziłem koło suchego, obumarłego drzewa, gdy usłyszałem czego mi potrzeba A może to kolejne wizje, a ze mną coś złego dzieje się? Jednak ni zadarłem w górę głowy i dojrzałem naszą pokładową papugę. ntuicyjnie powiedziałem do niej chodź tu, wówczas zbudziłem ze snu nietoperza, który skrzeczał, pewnie po mnie wrzeszczał. Papuga sfrunęła, na ramieniu mi usiadła. Wtedy przyszła mi ochota na banana, ta papuga też banany lubiła. Cała załoga się dziwiła, Ta było, bo ta papuga z małpą sie przyjaźniła. Znalazła sią rzeka, napoiłem się i papuga piła. Małą rybkę dzióbkiem złowiła i się podzieliła. Odtąd między nami jeszcze większa przyjaźń była. W dodatku mówiła i mi swą mową czas umilała. Także jak nie ma drugiego człowieka to na drzewie ppauga czeka. Nad wodą rosły maliny i jeżyny, ale nieco inne niż te, które mają nasze sady i lasy.
Zmęczyło mnie te wędrowanie, teraz przydałoby się jakieś spanie, więc gdzie się tu położyć i swe kości rozłożyć. Więc resztę wędrowania przeznaczyłem na szukanie miejsca do spania. Miałem pewne obawy, co to spędzenia w buszu nocy. Nie miałem, gdzie szukać pomoc, więc zaufałem Bogu, zatopiłem się w długie modlitwy. Znalazłem trochę mchu położyłem się na brzuchu. Dopiłem resztę wody z kokosowego bidonu i nie powiem nikomu, że bałem się każdego nieznanego dźwięku. Co za emocje, co za przeżycia, przywitała mnie dżungla. Do snu okryła mnie z oddali już nie wyczuwalna mgła. Noc jakoś minęła, co chwilę jakaś zwierzyna ze snu mnie spłoszyła. Nie ukrywam, że to nie mały stres pod głową miałem mech. Dobrze, że jakieś straszne owady mnie nie wyczuwały. Płazy, gady wielkie ssaki też dały mi spokój, tylko wrzeszczące na drzewach ptaki wprawiały mnie często w niepokój. Byłem nie pewny, gdy na śniadanie jadłem nie znany mi owoc. Jednak byłem głodny a owoc smaczny i na pewno jadalny. Gdyż owady wcinały jeden opadły, lekko nagnity. Miały one smak wyśmienity i obrastały nimi wokół krzewy. Dojrzałem za drzewami wysokie skały, poszedłem tam z owocami, które zabrałem, gdybym znów zrobił się głodny. A mój scyzoryk modny był bardzo wygodny w przecinaniu liany i innych kłączy. Nagle ulewa spadła i przedzieranie utrudniła, alez drugiej strony ożywiła i z potu obmyła i napoiła. Musiało nieźle padać, że tutaj w dolinie mimo tylu drzew zdołało tyle wody dotrzeć. Jeszcze chwila i piękna polana oraz samotna skała mnie przywitała. Było jakoby sucho, świeciło słonko. Witaj siedząca na listku biedronko i Ty natarczywa mucho. Podszedłem do skaly bardzo zmęczony. Usiadłem, plecy o nią oparłem i owoce zjadłem. Były nieco zgniecione, ale wciąż bardzo smaczne.
Po dłuższym odpoczynku na kamieniu zacząłem schodzić w głąb kanionu. Dobyłem z kieszeni kawałek scyzoryka, by droga była chociaż trochę utorowana . Widać dawno lub nigdy nikt tędy nie schodził, więc co chwilę jakiś krzak drogę grodził. Zerwałem kawałek solidnego patyka, by była obrona, gdyby nagle pojawiła się jakaś żmija. I tak mozolnie mi czas mija i wszelkie siły przemijają . Nie wiem kiedy jadłem , a już jakiś czas temu na tę wyspę wpadłem. Nie licząc tych owoców. Nie wiem, co się stało, nim me ledwo zywe ciało na tę wyspę się dostało. Ciekawe, gdzie są inni z mej wyprawy, po przygód nowe potrawy. I zszedłem do rzeki, ściągnąłem trzewiki i o kąpałem się w krystalicznie czystej wodzie, poczułem w wówczas, że jestem na wielkim głodzie. Zacząłem oglądać się za jakimś pożywieniem no i niebawem pożywiłem się kokosem i daktylem. Wodę w ręce nabierałem, taką miskę posiadałem. Z kokosa zrobiłem bidom, i z w ręku dzidą poszedłem dalej w busz, bo może jakaś niespodzianka jest tuz, tuż. Dobrze, że wokół tyle wody, w tym upale i tym dusznym lesie dostałbym do głowy. Pod wieczór sen i zmęczenie wzięło górę, a papuga gdzieś z góry czuwała.
Gdy doszedłem do siebie to wziąłem papugę na ramę i wróciłem do skały, której szczeliny mnie interesowały.
Oglądałem uważnie, rozbudzałem wyobraźnię.
Wpiąłem nieco się i zwiedzałem przestronną jaskinię.
Pomyślałem sobie może tutaj swą bazę założę. Mam tu chłód, mam ochronę przed wszelką aurą . Może także jaskinia będzie mą spiżarnią. I tak zamieszkałem z mą przyjaciółką papugą. Tylko musiałem poznać okolice i obadać, gdzie jest jakie jedzenie. Po picie i mycie będę chodzić do rzeki. A kokosy, których nazbierałem i które zjadłem będą mi służyć za bidon i wody zapasy na nocne i burzowe czasy. Pod koniec dnia pot lał mi się z czoła, bolała mnie głowa. Powróciłem wcześniej pełno wielkich liści, powiązałem je lianami, obłożyłem tym zimną surowość kamienia w jaskini. Znalazłem kilka ostrych kamieni, z których zrobiłem kilka prostych narzędzi. Czułem jak znów jestem na krawędzi epoki kamienia, ale cóż zrobić, skoro są pewne ograniczenia. Wieczorem mozolnie, ale też odważnie próbowałem z pomocą kawałków drewna stworzyć sobie trochę ognia. . W końcu odpaliła się od iskry pochodnia. Miałem mały sukces, chciałem zjeść smaczny kęs . W rzece znalazłem raka wbiłem go na kamień przymocowany do kija , zbliżyła się pochodnia i miałem grilla. Zjadłem raka, w rzece ugasiłem pochodnię, ognisko zachlapałem, by przypadkiem nic nie podpalić I do mojej nowej jaskini spać poszedłem. Dwa dni tu jestem i wcale nie tęsknię za morzem. Chciałbym by ktoś przyszedł i wyjaśnił, co właściwie się stało, bo papudze chyba się wszystko poprzestawiało. Na liściach dobrze mi się spało i boleć przestało me zmęczone ciało. Noc była pogodna, nie zimna, ale i przyjemnie chłodna. Z rana papuga mnie obudziła, gdy do mnie z bananem przyleciała. Przyjemnie że tak ma ptasia przyjaciółka mnie dokarmiała. Wyszedłem przed jaskinię, a tam jakie zdziwienie, bo były jakieś liście i bananów całe kiście . No to wodą i kokosem papużkę poczęstowałem i wraz z nią śniadanie ucztowałem. Gdyż jeżeli mam tu żyć to trzeba tak wiele zrobić. Kodowałem w głowie drogę, zaznaczałem gdzie się dało, by mi łatwiej do mojej jaski się powracało, gdyż w pewnych miejscach gęste mglisko te wyspę chyba właśnie spowijało. Papuga za mną podążała, to coś opowiadała, to znów nasłuchiwała. Tym wszystkim bardzo mnie zastanawiała i zadziwiała, taka ona była.
Po godzinie się przedzierania przywitała mnie plaża. Pochodziłem trochę przy wodzie. Nie były widoczne płynące łodzie . Nagle w oddali zobaczyłem jak jak z fali na brzeg wpadł wielki kufer, a papuga mój sufler do mnie powiedziała, że wielka czarna skrzynia przypłynęła. Podeszliśmy i zauważyliśmy, że jest to kufer z naszego statku. W nim jeden zwany Dziadku chował wszystko to, co gdzieś dostał. Kufer na szczęście nie miał kłódki, tylko dwa zaczepy. Gdy kufer otwarłem to sobie uświadomiłem, że naprawdę różne tam byly skarby, ktore pewnie tu na tej ziemi by mi się przydały. Kufer był za ciężki, mimo, że nie był y tam same książki, by go piasku przeciągnąć pod drzewa. Wiedziałem, że w rękach trzeba przenieść niektóre rzeczy, papuga też mi o tym skrzeczy. Później kufer i wszystko włożyć spowrotem, zalewając się potem. Co dałem radę, gdy już wszystko przeniosłem w bezpieczne miejsce zabrałem, by wypełnić sobie jaskinię. Wziąłem spodnie robocze z dużymi, zamykanymi kieszeniami. W tym momencie z mą papugą się droczę, taka zabawa między nami. I tak ze spodniami i wypełnionymi w nich kieszeniami wracałem do bazy =, pewnie będę chodzić kilka razy nim wszystko przeniosę, także w ręku siekierkę, co była w kufrze niosę i jedyną księgę, Biblię. W spodniach schowałem zwiniętą moskitierę, latarkę solarną, nóż sprężynowy, młotek, tak jak wszystko całkiem nowe i igłę i nić całkiem przydatną. Zabrałem także lusterko i białe, świeże płótno, zrobiłem z tego sobie prześcieradło. Przyznacie szczerze, że dzięki tym skarbom będę miał na tej ziemi łatwiejsze i wygodniejsze życie. Fajnie, że ów Dziadku nie nie sprzedał swojego skarbu. Dobrze, że niebiosa ten kufer mi zesłały, bo były tam sandały i skarpety. Więc, gdy w butach będzie za ciepło , ma stopa nie będzie bosa, sprzyja mi niebo. Dotarłem do bazy, po drodze jakoś zabrałem dwa kokosy i gdy na odpoczynek się zatrzymałem to wody do kokosów bidonów nabrałem. Papuga gdzieś pofrunęła, kiść bananów przyniosła. W bazie rozpaliłem pochodnię , by podgrzać wylaną w kamieniu wodę, zjedliśmy owoce. Obmyliśmy się wodą z bidonu, a po południu znosiliśmy liście i liany. Nosiliśmy ja i papuga w swym dzióbku. Ona także na statku była zawsze pomocna i mocna. I jak czyściliśmy drogę , którą wcześniej karczowaliśmy . Moskitierę nawlokłem na liany , tak by do jaskini nie wpadło.
Kolejnego dnia z papugi pomocą ścieżka się poszerzała, zrobiłem dość szeroki przesmyk, by można było zrobić szybki myk, pomiędzy mą rezydencją, a plażą. Wyciąłem gałęzie, tak by drzewa i krzewy zostały nienaruszone.A wszystko to, co zostało przeze mnie nagromadzone i przed długi czas służyło mi jako podpałka do grilla, tego dnia zjadłem znów pieczonego raka. Wcześniej widziałem ich pełno w rzecze, więc byłem pewien, że w ten sposób nie wyniszczę ich, tutejszą populację.

Na wyspie żyłem rok, potem się z niej wydostałem, po pewnym czasie, gdy wróciłem do cywilizacji dowiedziałem się, że jedyny wraz z papiugą przeżyliśmy wybuch paliwa na statku, którym płynęliśmy wokół Australii. Na wyspie postanowiłem, że jeżeli przeżyję sam będę naukowcem, podróżnikiem i , że postaram się poznać i rozumieć jak najwięcej zwierzęcych języków.

Serdecznie dziękuję, w najbliższe dni będą krótsze teksty.

autor

AMOR1988

Dodano: 2017-09-10 10:33:35
Ten wiersz przeczytano 796 razy
Oddanych głosów: 20
Rodzaj Bez rymów Klimat Ciepły Tematyka Przygoda
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (18)

Iris& Iris&

Można tylko pozazdrościć...
Miłego dnia:)

Ola Ola

Ja wiem, co moja Bajka (ON) do mnie mówi:-)
Fajnie Amorku:-)
Pozdrawiam

Oksani Oksani

Doktor Puli swoją lotnością umysłu mnie rozczulił.
Miłego wieczoru Amorku, Pozdrawiam:-)

Xenia1 Xenia1

Piękna przygoda napisana z dużą fantazją. Pozdrawiam
serdecznie z uśmiechem.

BALUNA BALUNA

Fantazja niesamowita..Pozdrawiam.

ewaes ewaes

Oj Amorku czytam i nie mogę się nadziwić jaka ty masz
wyobraźnię :)
Pozdrawiam :*)

AMOR1988 AMOR1988

Tessa 50- to ma być książka, dopiero zacząłem pisać.

Jowitka Jowitka

zgadzam się z poprzednikami serdeczności ślę

GabiC GabiC

Bardzo ciekawa przygoda...
Miłej niedzieli AMOR-ku.
Pozdrawiam serdecznie:))
Dziękuję bardzo!!

Kropla47 Kropla47

Amorku podziwiam wyobraźnie...Pozdrawiam :-)

Tessa50 Tessa50

To powinna być książka,proszę wydrukuj ją,super!
pozdrawiam słonecznie :)

waldi1 waldi1

z przygodami jesteś do przodu ...

BaMal BaMal

ładnie Pozdrawiam AMORKU:))

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »