Drabia do nieba
Moja dusza jest jak lustro
Popękane a w nim pusto...
Słowa ludzkie w końcu ją roztrzaskają
Jestem słaba...
Moje serce się rozpada
Chcę zanurzyć się w miękkiej pianie
I już nie wypłynąć- niech tak się stanie
Wspinam się po drabinie,
Lecz ciągle z niej spadam
I znowu ktoś tam
mnie zdeptał z liściem w piachu
Rozdarł moją godność
Pozostawił nagą i ten wstyd
W głowie tysiące myśli
Nieulokowany gniew
Do samej siebie wstręt
I od nowa zaczynam się wspinać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.