Dramat Bezbronnych...Aniele...
"To nie jest moja wyobraźnia...To realizm życia...fakty...niestety. Byłam...widziałam...i więcej tego zobaczyć nie chciałam... To takie smutne...Niech nas Anioły nie opuszczają..."
Siedzę sobie w tym hotelu,
lokatorów tutaj wielu,
czas tu chyba szybko leci,
szkoda tylko mi tych dzieci.
Samą widzę tylko mękę
ojców, matek też udrękę
oni bardzo się starają
skąd tę siłę w sobie mają?
Widzę dziecko...w ustach piana
wali głową...patrzę ściana
matka razy te hamuje
dziwne..... rąk nie załamuje.
Idę dalej widzę chłopca
w ręku kula...noga obca
Jak się mam zachować teraz?
takie myśli miałam nieraz.
Drugie piętro...tam dziewczyna
z ust na ręce kapie ślina
wciąż na boki się kołysze
chyba bełkot jakiś słyszę.
wzrok swój chciałabym gdzieś schować.
Jak mam znowu się zachować?
ktoś mi mówi...był wypadek
młodzi ludzie...poślizg kół,
znów cierpienie...to przypadek?
a kręgosłup pękł na pół.
Jedni leżą wciąż na łóżkach.
Inni jeżdżą na swych wózkach
wkoło ból, cierpienie, męki.
Nie chcę widzieć tej udręki.
jestem chyba egoistką,
nie chcę patrzeć na to wszystko.
Co widziałam...co się działo.
Boże spraw...by mnie to nie spotkało.
"To co zobaczyłam zostawiło ślad...ślad, który zarył sie głęboko w moim sercu. I jeśli ten wiersz wzbudzi w Tobie...tak w Tobie drogi Czytelniku, jakiekolwiek emocję...to znak, że masz serce...i to nie z kamienia..."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.