Dramatycznie o sprawie przyziemnej.
Wymagana odrobina humoru i dystansu
Dostałem od dziadka drabinę
Uszkodzoną odrobinę
Abym wspiąć się mógł wysoko
Tam gdzie nie dosięga oko
Powiedziałem dziadku drogi
Przecież ja mam długie nogi
Drabina mi zbędna
Wzrost to sprawa pierwszorzędna
Człowiek z ciebie niskich lotów
Co drabinę nieść niegotów
Więc zabieram ją z powrotem
Rzekłszy, zamkną drzwi z łoskotem
Maszeruje dziarsko drogą
Zahaczywszy szczebel nogą
Jak nie runie biedaczysko
Brudząc przy tym prawie wszystko
Ja podchodzę na wpół wesół
Dziadek swą drabinę zepsuł
Stojąc nad nim uśmiechnięty
Wnuczkiem stałem się przeklętym
Oj staruszku mówię miło
Co się Tobie przydarzyło
Lepiej pilnuj swoich nóg
A unikniesz większych trwóg
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.