W DRODZE...
Słychać równomierny stukot kół,
Gdzieś pociąg mnie wiezie;
Ktoś wiadomość mi przyniesie,
Nie wiem czy ona sprawi mi ból?
Pociąg jakby przyśpieszył z wolna,
Do śmierci mnie wiezie, czy do życia?
Kres to, czy początek bycia?
Taka otacza mnie cisza przyjemna!
Im bliżej celu jestem,
Każdy nerw daje znać o sobie,
Czyż miłość zakopać trzeba będzie w
grobie?!
Czyż będzie to bólu gejzerem?
Drzewa w jedną aleję się zmieniły.
Co czeka mnie gdy pociąg stanie?
Jadę do Ciebie niczym skazaniec!
Nerwy w jeden kłębek się zbiły...
Jaki wyrok zapadnie?
Tyś sędzina, Ty wiesz z góry co będzie;
Bez ławników sprawa się odbędzie;
A może i gilotyna na mnie spadnie?
Bo jak żyć, gdy Ciebie
przy mnie nie ma,
Jak żyć powiedz – bez powietrza?
Nie umiem już żyć bez Ciebie!
- Wstawać bez Ciebie i zasypiać
równocześnie,
sekunda bez Ciebie – to przecież
wietrzność!
Bez Ciebie zaczynam marznąć,
A ciało gnije jednocześnie...
Ale odważnym jam jest człekiem,
Bo jadę w nieznane, w swoją przyszłość
może,
Miej mnie w opiece mój Boże,
Nie napawaj mnie proszę lękiem!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.