W drodze od złotnika
Szła przez knieje raz Monika,
Serce jej ze strachu pika.
Niosła pierścień od złotnika,
Lecz spotkała rozbójnika.
Tenże jednak nie chciał złota,
Zamarzyła mu się cnota.
Lecz Monika mądra była,
Trzy życzenia postawiła.
Nie chcesz złota, lecz mej cnoty,
No to bierz się do roboty!
Więc rozbójnik z gorliwością,
Zajął się dziewczyny prośbą.
Po chwili pyta zdyszany,
Jakie twoje dalsze plany?
Chcę raz jeszcze stary capie,
A temu pot z czoła kapie...
By spełnić drugie życzenie,
Zabrał się za chędożenie.
Sił ostatkiem kończy dzieło,
Ale dziewczę się zawzięło.
Trzeci raz chce od zbójnika,
Teraz jemu serce pika.
Myśli kłębią się od stresu,
No bo nici z interesu!
Dziewczę żąda i się śmieje,
Lecz rozbójnik czmychnął w knieje.
Szybko przeszła mu ochota,
Co do cnoty oraz złota!
Niechże będzie to nauczką
Dla „Rumcajsów” z kniei...
Jak to dziewczę swą malutką...,
Może załatwić złodziei...!
Dorota. Kiedy... Kiedy w życiu masz kłopoty, Śmiało z nimi do Doroty! Konrad. Co takiego... Co takiego jest w Konradzie..., Że się każda przy nim kładzie... Kajetan. Mówią... Mówią panny Kajetanie, Najcudniejsze z tobą spanie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.