Droga bez kierunku
Przestroga wypływa z królewskich żył
spadając na bezlitośnie oziębłe kamienie
wiatr męcząc się pragnąłby zdmuchnąc pył
patrzy gdzieś podejrzliwie i z
utęsknieniem
Chciałby on spojrzeć i poznać
świetlistość
lecz oto całuję go tajemnica
wyśmiał go człek ,pocieszyła kaplica
porwać chciał go cień karetą nie
przejrzystą
Błąkał się bedzie ,chodził w ciemności
gdzie jęczą starzy zabłądzeni
czas oddać się w uścisk i upadek z
wysokości
tego już nie zmieni !
Człowiek chce go wychłostać
myśl jego wierna ,chce podążac z nim
rękę podać pragnie wątła postać
potęga mówi - "zgiń"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.