Droga Samotności
Chodzę po ciemnej ulicy,
Pukam do drzwi.
Wszystkie zamknięte,
Tylko w oknach palą się światła,
Zaglądam tam, widzę kominek,
Piekny pokój. Tylko
Ktoś już w nim mieszka,
Wszędzie jest tak przytulnie.
Idę dalej. Nareszcie!
Wchodzę do otwartych drzwi,
Jedno mnie martwi...
Jest zimno, nieciekawie,
Nagie ściany i puste pokoje,
Wychodzę.
Znowu ciemna ulica,
Zimna, straszna,
Cuchnąca, niegościnna.
Czuję odór gnijących ciał,
Tych, którym się nie udało.
A wkoło tyle pustych domów...
Boję się, nie chę znowu nocować na
ulicy,
Koło zwłok, zgniłych, cuchnących,
Robaczywych, obrzydliwych zwłok!
Nie chcę! Potrzebuje mieszkania.
Zaczynam biec, jak najszybciej,
Zatrzymuję się, pukam,
Nic nie słyszę, biegnę dalej.
Wystarczyłoby, aby ktoś otworzył,
Ale nikt nie chce.
Boje się, że dołącze do przegranych,
Zaczynam tracić nadzieję,
Już nie biegnę, nie mam sił głośno
pukać,
Tylko jedne otwarte drzwi,
A mogłyby uratować moje życie...
Płaczę, nie mam już sił,
Już dosyć! To już koniec!
Nie! Tu nie czeka na mnie nawet śmierć,
Więc znów idę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.