Drugi sezon samotności…
Siedzę w fotelu…. Nie wiem już jak
długo….
Ciemno dookoła…. I tak
cicho…
błyskawica po raz kolejny rozdziera
niebo….
Pustka… nawet echo stąd
uciekło….
Już nie krzyczę… i tak nikt nie
usłyszy…
Krople deszczu spływają, jedna po
drugiej…
A może to łzy…
Niewidzialne rozpływają się pod maską
Zwaną grymasem szczęścia…
Ta cisza jest nie do zniesienia…
Po raz kolejny krzykiem wdzieram się w
nią…
Nadaremnie…
Jest wszechobecna… zagłusza
mnie…
Zostałam sama…
Pośród uczuć niepotrzebnych już
nikomu…
Próbując poskładać kawałki rozbitego
lustra…
Kolejna błyskawica…gdzieś zupełnie
niedaleko…
Jasność wypełnia pokój na ułamek
sekundy…
Już wiem…
Moje życie to układanka…
Brak mi tylko kawałka jasnego
nieba…
Dopijam zimne już kakao…
Niepewność ukołysze mnie dziś do
snu…
Otulę się kocem obaw…
Znów zasnę wtulona w mokrą
poduszkę…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.