drwina sensownego ładu
Ty masz zepsute oczy
Ja mam moje prawie słowa
Dzisiaj jesteś we mnie
A może raczej ze mną
Niszczymy razem świat
Zarazem ciągniemy w dół mnie
Przed upadkiem chroni jeszcze jedna
bariera
Twoja pycha i moja ignorancja
Nasz razem stracony czas
Ta noc
W którą tak blisko śmierci jesteśmy
A może tylko ja jestem,
ty przecież nie żyjesz jak ja
To moja inna sprawa
To nie był mój ból kiedy wszedłeś
Oddałeś mi radość
Na tą chwile
Gorycz która wypełnia się we mnie
Na zawsze już,
niech będzie trwać
Skoro musi...
Niech gryzie
Po skrawkach czystego jeszcze umysłu
I woni Twojego zapachu kiedy płaczesz
Czym do cholery jesteś ??
Pokażesz mi twarz której nie widać ??
Coraz mocniej w tobie
Tym bardziej ja
Im bardziej ty
Swoje przekonanie zostawiłem za drzwiami
Serce, ja je pragnę, jak nigdy
Ja i Ty
Ty nie jesteś kim
Ty nie jesteś czym
Ja chce tej prawdy która mnie zniszczy
Teraz już wiem
Że przekonanie, to nie moja sprawa
Niby nic... a umieram jak zwykle
Goniąc za ogonem marzeń
Wyrwany po raz kolejny ze snu
Jestem demonem swoich marzeń
Dziękuje ci... bo jesteś tak mocno we
mnie
Nie przestawaj
Nie na tą chwile
Póki jestem zły
Bardzo zły
Stracone małe ludzkie życie
Skarcony okruch wszechświata
Ja wiem że to niemożliwe
Byś stał się nie mną
Podzielony ponad wszelkimi podziałami
Człowiek który tylko chciał płakać
Daj mi ten moment jeszcze raz !!
Chociażbym znów miał cierpieć
Jak wtedy, kiedy...
nie rozumiałem wtedy moich łez
Za bardzo we mnie byłeś już
Ty się śmiałeś
Choć to ja byłem skatowany
Braku ujście w przestrzeni bez granic
Gdzie jestem swoim idealnym
przeciwieństwem
Ty mi tak boleśnie to zapewniasz
Dobrze że nie myślę teraz o śmierci
Bo pewnie bym się zabił
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.