Drzewo
Wierzba
Znów pochylona
Znów zgarbiona
Znów gałązkami szoruje po ziemi
Jeszcze przed chwilą była brzozą
Wystrzeloną w górę
Znów przyszli
Siekierą poranili
Po raz kolejny
Gdy się ogrzać chciała
Sparzyła ją niechęć
Znów stoi sama na pustyni świata
Nikt nie przybywa z pomocą
Obmywa ją deszcz
Piorun rozedrze na dwa
Może w końcu wyjdzie słońce
A ona do niego zaniesie modlitwę
Znów zacznie się wznosić
Przestanie płakać suchością liści
Znów powstanie jako brzoza
Silna niczym dąb
Im więcej ran tym mocniejsza kora
Granica między wnętrzem pnia
A światem niewdzięczności
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.