Dwa drzewa
Wrosłeś w jej życie wysokością dębu.
Może dlatego nie zauważasz, że ona sama
jak mgła poranna snuje się nisko
niespostrzeżenie
po twoim ciepłym, drewnianym domu.
Chowa się często w dębowym cieniu.
Tuląc policzki nie wiedzieć czemu
mokre od deszczu , do twojej kory.
Szorstkość wciąż boli.
Z czasem jest jednak jej, jakby mniej.
Pod korą tętni to twoje życie,
tak bardzo ważne, szybko płynące,
jak jej naiwność, że może kiedyś
zdąży zanurzyć w twoim soczystym,
dojrzałym miąższu spragnione palce.
Nie wie, że z czasem sama stwardnieje.
Dla ciebie zmieni się w białą brzozę.
Wrośnie korzeniem mocno i pewnie,
w nie swoją ziemię,
z racji bliskości, pniem,
jakby ciałem ciebie obejmie,
i tak zostanie.
Komentarze (21)
Ładny wiersz :)
Piękny wiersz :) Z przyjemnością przeczytałam.
ciekawy, działa na wyobraźnię...
/w wciąż/ ciężkie do przeczytania, może /we/ albo
opuścić /wciąż/?
przecinek w ostatnim wersie chyba zbędny:)
Wiersz dobry. Skłania do refleksji. Słowa w nim
idealnie dobrane.
Trochę smutna refleksja o miłości.
Razem, a osobno.
Wiersz refleksyjny, prawda zycia malowany.
Pozdrawiam Ciebie najserdeczniej.