Dwa dzwony
W maleńkiej wiosce był kościół.
Na jego dzwonnicy grały
tysiące pieśni radosnych
dwa dzwony - duży i mały.
Serca w harmonii im biły
(wiadomo - dwaj przyjaciele!).
W spokoju, beztrosce, zgodzie
lat upłynęło im wiele.
Jednak wielkiemu dzwonowi
pewnej straszliwej niedzieli
serce wśród pieśni stanęło
(ludzie niebawem go zdjęli).
Samotny był mały dzwonek
(jakaż to straszna udręka!)
aż poczuł pewnego ranka,
że serce z bólu mu pęka.
I zabrzmiał głosem tak pięknym,
że ludzie nawet z oddali
w milczeniu, zaczarowani,
pieśni dzwoneczka słuchali.
Wyśpiewał swoją samotność,
morze tęsknoty, rozpaczy,
nadziei, że przyjaciela
w przyszłości jeszcze zobaczy
i ogrom miłości, która
pomiędzy nimi istniała,
aż w końcu serce mu pękło
i umilkł...Lecz pieśń zostala
na dnie serc rozkołysanych
melodią. W jej czystych tonach
pamięć na wieki przetrwala
o przyjaciołach - dwóch dzwonach.
Kalina Beluch
Komentarze (3)
...wiersz bardzo dobrze się czyta...o przyjaźni,która
w pieśniach przetrwa wiecznie...duży plus...pozdr.
Serce dzwonu podobnie jak ludzkie czasem pęka,piękny
wiersz:)
Piękny wiersz o przyjażni,udana metafora,pozdrawiam.