Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Dwa listy od Leokadii (odc. 54)

(ze wspomnień Marii)


Otrzymałam wreszcie trzeci, po z górą pół roku oczekiwania, list od mojej kochanej przyjaciółki, Lesi. Było w nim tyle ciepła, tyle miłości, tyle radości, że zacytuję teraz jego obszerne fragmenty. Z pierwszych w nim zdań wynikało, że jednak otrzymała ode mnie mój list, bo wtedy, na jesieni zeszłego roku, tuż po moim wypadku, pisałam do niej jeszcze z Turzyńca, że jesteśmy zaręczeni z Władkiem, że kochamy się i czekamy na dzień, kiedy staniemy się małżeństwem. A teraz ten list. (*)
„Lwów, 16 marca 1944r.
Kochana Mario!
Tyle czasu już minęło, odkąd pożegnałyśmy się ze sobą, gdy byłam u Ciebie w Turzyńcu. Bardzo się za Tobą stęskniłam, chciałabym Cię zobaczyć i uściskać, kochana Przyjaciółko i Siostrzyczko! Modlę się za Ciebie i Twoich najbliższych, zwłaszcza Twojego Władka i proszę Boga o wszelkie łaski dla Was, żebyście byli zdrowi, szczęśliwi. Żeby spełniły się Wasze piękne plany i żebyście stali się Rodziną.
Cały ten okres kilku miesięcy, jaki minął, był dla mnie niezwykle burzliwy i zawierał wielką ilość różnych wydarzeń, dobrych i złych. Nie będę Ci pisać o wszystkim z wiadomych względów, napiszę natomiast o jednym wydarzeniu najważniejszym:
urodziła się nasza śliczna, kochana, cudowna i tak długo wyczekiwana Córeczka!
Mój kochany, najdroższy mąż, Tadeusz, był razem ze mną i przeżywał razem ze mną wszystko, co się działo /cztery/ tygodnie te/mu/, 18 lutego 1944r.
Trzymał mnie za rękę i wspomagał, jak umiał, a ja w ogromnych boleściach robiłam, co mogłam, by nasz ukochany Skarb ujrzał światło tego naszego pięknego świata. Byłam niezmiernie szczęśliwa, gdy po tym ogromnym i bolesnym wysiłku położono mi moją pierworodną Córkę na moje piersi.
Płakałam z wielkiego szczęścia i czując ulgę, że Bóg sprawił tak wspaniałe zakończenie mojej ciąży (wiesz, że jestem dość płaczliwa, choć nie zawsze).
Nadaliśmy Jej imiona Agnieszka Maria.
Imię pierwsze nosiła będzie ku pamięci Mamy mojego Tadzia, a /drugie/ głównie z /my/ślą o Tobie, moja kochana Siostro! (nadawanie ukochanemu dziecku tego pięknego imienia Maria jest dla mnie tak naturalne, ale tym bardziej chciałam podkreślić moją nieprzerwaną pamięć i wspominanie Ciebie).
Samo przyjście na świat tej naszej Kruszynki odbyło się wieczorem, o /ósmej/ w naszym mieszkaniu, bo lekarz /u/znał, że nie ma żadnego zagrożenia, dzięki Bogu. Lekarz i położna byli zresztą przy tym przez tyle czasu, ile było potrzebne. Wiesz przecież, że to było moje /pierwsze/ prze/cie/ tego rodzaju przeżycie i bardzo się bałam, czy podołam temu. Ogromnie jestem wdzięczna Panu Bogu, a także tym, którzy ze mną wtedy byli i pomagali mi, jak mogli.
Agnisia urodziła się i jest jak dotąd zdrowiutka. Patrzę się wciąż na nią, bo mam ją tuż przy sobie. Choć prawie cały czas śpi, to wiem, że ma niebieskie oczka i maleńką, śliczną buzię. Początkowo przez kilka dni, może /cztery/, musiała pła/kać/, bo chyba nie umiała ssać moich piersi, ale już teraz jest dobrze i płacze znacznie mniej. Gdy ją karmię to jestem taka rozczulona i szczęśliwa, chociaż początkowo także odczuwałam przykry ból. Przytulam ją i głaszczę, jak tylko mam ku temu okazję, zwłaszcza przy karmieniu, co robię w ciągu doby nie mniej niż /sześć/ razy. I patrzę się na nią /przed/, w trakcie i po karmieniu z taką miłością, chociaż nie wiem, ile trudnych chwil i ciężkich przeżyć będzie trzeba przejść w tych ciężkich czasach. Już teraz to Dzieciątko stało się największą radością naszego życia.
Tadzio jest taki czuły i także jest nią oczarowany. Lubi ją trzymać na rękach i nie boi się tego robić. Nawet umie ją przewijać, chociaż najczęściej ja to robię, a On to zrobił wszystkiego może z /dziesięć/ razy. Jest kochany, tak dobry dla mnie i ma /gest/ - bardzo się o mnie troszczy. Przynosi skądś dodatkowe jedzenie i każe mi jeść w ciągu dnia co najmniej /cztery/ razy po to, /a/by „starczyło dla ciebie i naszego dzieciątka”, jak mówi przy tym.
Przez ostatnich /pięć/ miesięcy od /po/wrotu mojego do Lwowa byliśmy tam razem i byłam dzięki temu taka szczęśliwa. Nareszcie, po tylu dniach i tygodniach rozstania i niepewności. Kocham go tak bardzo i kocham to wszystko, co nas łączy.
Modlę się codziennie za naszą Rodzinę, a szczególnie za to nasze śliczne Maleństwo, takie kochane! Mario, naprawdę jestem wreszcie szczęśliwa, choć przecież to wszystko wokół jest takie okropne, ta straszna wojna i świadomość tego, ile ludzi czy to daleko stąd, czy blisko umiera i ginie codziennie w jej trakcie i z jej powodu. Wojna Niemiec trwa już /piąty/ rok, z Polską najpierw, a z /Ros/ją teraz. Na Zachodzie co prawda stosunkowo niewiele się dzieje, ale na /drugim/ froncie /Ja/ponia i Ameryka walczą ze sobą w innym, śmiertelnym boju. Kiedy wreszcie ta potworna wojna światowa, /druga/, przesta/nie/ nas gnębić?
Lwów to takie cudowne miasto, naprawdę piękne i robiące wielkie wrażenie. Warszawa jest w dużym stopniu zniszczona przez działania wojenne, natomiast we Lwowie widać te zniszczenia w dużo mniejszym stopniu. Trochę spacerowaliśmy z Tadziem po tym mieście, bo dobrze się czułam, nawet gdy byłam w ostatnim, /dziewiątym/ już miesiącu ciąży, a dziecko /nad/ wyraz mocno kopało i wierciło się w moim brzuchu. Jakiś czas poświęcałam też na ćwiczenia, codziennie kilka razy po kwadransie lub /dwa/ nawet, /cho/ciaż było już ciężko mi było chodzić i poruszać się.
Ostatniego dnia, tuż przed porodem, czekałam z niecierpliwością od samego rana i czułam wyraźnie już od godziny /piątej/, że bóle nadcho/dzą/, a więc wkrótce będę rodzić swoje Dziecko. To było cudowne uczucie, choć bardzo się bałam. Moja cicha modlitwa, a także wspólna razem z Tadziem, bardzo mi pomagała”
Dalej w swoim liście Lesia napisała jeszcze kilka zdań w podobny sposób o swoim życiu we Lwowie, ale już nie było w tym fragmencie następnych sylab do hasła. Teraz więc skupiłam się na odcyfrowaniu tajnej wiadomości. Pierwszą wskazówką była liczba „16” na samym początku, oznaczająca ilość sylab, które kolejno trzeba było odszukać w znany mi sposób. Pierwsza sylaba pochodziła z fragmentu zdania: „co się działo /cztery/ tygodnie te/mu/, 18 lutego 1944r.”. Po wyrazie „cztery” odliczyłam 4 sylaby, a piąta „mu” była pierwszą szukaną sylabą.
Zrobiłam to dalej w podobny sposób i odnalazłam bez problemu wszystkie szesnaście, bo nauczyłam się tego już przy poprzednim liście.
Całe hasło od Lesi dla mnie brzmiało: „Musimy uciekać przed Gestapo, Rosjanie nadchodzą”. Bardzo mnie to zmartwiło, zupełnie nie wiedziałam wtedy, dlaczego muszą uciekać przed Gestapo. Bałam się o nią i jej młodziutką rodzinę.
To, że Rosjanie nadchodzą, wiedziałam z różnych źródeł. Także z audycji radiowej, którą udało mi się wysłuchać w domu państwa Liedte. To było niezwykłe, że któregoś dnia słuchaliśmy w salonie radia, nastawionego osobiście przez panią Ingrid na program niemiecki i po niemiecku. Obecna była wtedy ona, jej mąż i ja oraz ich dzieci.
Raptem coś zatrzeszczało, zaszumiało i usłyszeliśmy polski hymn narodowy „Jeszcze Polska nie zginęła”, a tuż po nim wyraźne zdania po polsku:
„Tu rozgłośnia radiowa Wolna Polska! Rodacy! Wyzwolenie już blisko! Potworna, niemiecka, hitlerowska okupacja i panowanie wkrótce się skończą! Niemcy przegrywają wojnę na wszystkich frontach i na wszystkich polach walki. Już niedługo zostaną wyzwolone Lwów, Wilno i inne miasta i wsie na wschodzie Polski! Niech żyje Polska!”
Zaskoczony Liedte podszedł w końcu i wyłączył radio, przerywając audycję, a ja wybiegłam z salonu na górę, zostawiając dzieci pod opieką ich matki, także zaskoczonej. Nikt z nas wtedy nie rozumiał, w jaki sposób to się stało, ale wszyscy żeśmy słyszeli i zrozumieli dokładnie wszystko. Na początku hymn Polski, a na końcu słowa: „Niech żyje Polska!”
Upadłam na podłogę na kolana przy swoim łóżku i zaczęłam płakać. Szybko jednak uspokoiłam się, bo „hitlerowski służbista”, jak mówiła Erna o swoim szwagrze, a moim pracodawcy Liedte, już wołał do mnie:
-Maria, chodź tutaj!
Pomodliłam się jeszcze chwilę, otarłam łzy ze wzruszonej twarzy, zeszłam na dół i zajęłam się dziećmi. Nikt z nas ani jednym słowem nie skomentował wtedy tego incydentu, ja go tylko zachowałam w swoim sercu i opowiadałam potem Władkowi i innym zaufanym ludziom, „ku pokrzepieniu serc”.
Od tej pory radio było zawsze wyłączone przy mnie i przy pani Ćwiklińskiej, która mi przekazała po cichu, że „hitlerowski służbista” Liedte chodził i biegał wtedy wściekły po parterze domu i wyrzekał na Polaków, którzy tę jego złość spowodowali: „a to polskie świnie!”
Wracając do listu - na koniec Lesia pozdrowiła mnie i Władka:
„Bądźcie zdrowi, kochani Mario i Władku, niech Was Bóg Ojciec w Niebie błogosławi i Matka Przenajświętsza zawsze ma w opiece. Chciałabym Was serdecznie uściskać, tak samo jak wszystkich Waszych najbliższych.
Będę czekała, Mario, na nasze spotkanie, a jeśli możesz to odpisz mi jak najwcześniej.
Twoja kochająca Cię i szczerze oddana Leokadia.”
Odpisałam jej z wielką radością opowiadając o nas, o mnie i Władku, którzy dziwnym zrządzeniem losu byliśmy tak blisko siebie, oboje pracując po tym moim przedziwnym wypadku u tego samego Niemca w Przedczu - ja jako opiekunka do ich dzieci, a Władek jako pracownik fizyczny w młynie. W ten sposób „hitlerowski służbista” Liedte zrobił dla nas dobry uczynek i przysługę, chroniąc Władka przed wyjazdem do niewolniczej pracy do Rzeszy. Zamiast wysłać go gdzieś daleko w nieznane – mój narzeczony znalazł pracę jeszcze bliżej mnie.

A teraz, po niemal roku, już po „wyzwoleniu”, gdy szczęśliwie wróciłam do Turzyńca, otrzymałam ostatni list, jaki dotarł do mnie od niej w czasie wojny. Jakże inne były już słowa i uczucia, które nią targały. Znów było hasło do odszyfrowania, ale nie wiem, czy tym razem bardziej bała się nowych polskich władz, czy też nowych, sowieckich okupantów. Od razu się zorientowałam z początkowych zdań, że otrzymała mój ostatni list, który wysłałam. (*)
„Lwów, 18.II.1945r.
Kochana Marysieńko, przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam.
/2//Dziękuję/ Ci bardzo za Twój list, za /ta/kie piękne słowa i gratulacje dla mnie i dla Tadeusza. /3//Jesteśmy/, ja i mój dobry mąż Ta/dek/ wzruszeni na wieść, że i Ty jesteś szczęśliwa, pomimo tej strasznej wojny. Modlę się za Waszą pomyślność i proszę Pana Jezusa, by Wam błogosławił, a Matka Jego opiekowała się Wami we wszystkich dobrych i złych chwilach. /5//Oby/ wszystkie /wal/ki w naszej Ojczyźnie ustały, wtedy tych złych chwil będzie jak najmniej. Oby ich nie było wcale w Waszym wspólnym życiu, narzeczeństwie i już wkrótce małżeństwie. /7//Nadciągnęło/ wielkie wojsko ze wschodu, lecz czy wkro/czył/ tu nowy wróg czy przyjaciel, prawdziwą wolność niosący czy nowy okupant? Czy znów będę tęsknić za moim kochanym Mężem, jeśli nowy etap wojny spowoduje nową rozłąkę, która nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie trwać?
/2//Straszna/ jest ta nasza niepewność /o/ nasz ludzki los, a także to, że nic nie można sobie zaplanować. /3//Sowiecka/ armia zdobyła szybko /Lwów/, walcząc wspólnie z Polakami, ale czy można marzyć, by zostało to miasto w dalszym ciągu polskie?
Teraz kilka słów o naszej Agnisi, która jest taka kochana i zdrowiutka, za co dziękujemy codziennie Panu Bogu.
/5//Skończyła/ właśnie dzisiaj roczek, rusza /so/bie ciągle żwawo swoimi rączkami i nóżkami, już dobrze siedzi, raczkuje i gaworzy do mnie i swojego Taty. Jest grzeczna, na ogół cichutka, ma dobry apetyt, a ja z największą miłością karmię ją zawsze wtedy, kiedy tylko chce, nawet w nocy, chociaż teraz rzadko się to zdarza.
/7//Jestem/ taka szczęśliwa, /wie/le by można o tym napisać, bo mam ją przy sobie i mogę ją przytulać, nosić w moich ramionach, rozmawiać z nią, a ona patrzy na mnie ciekawie swoimi ślicznymi, błękitnymi oczętami i też do mnie mówi po swojemu. Cudowne jest wszystko, co daje nam codziennie Pan Bóg, te wszystkie Jego wspaniałe dary.
/2//Lipiec/, zeszły rok czterdzieś/ci/ cztery, był świadkiem tego, jak rozpoczęła się tutaj nasza wielka walka o Lwów, którą sowiecka Rosja wygrała, a Polacy będą musieli pożegnać się z tym miastem, pewnie na zawsze. /3//Żal/, bo ja /go/rąco je kocham, tak piękne i tak polskie, choć jednocześnie otwarte na inne narody. Mieszkali tu przez tyle wieków zgodnie Polacy, Ukraińcy, Ormianie, Żydzi i nawet Niemcy i wiele innych. /5//Teraz/ już zbliża się /zamk/nięcie tego rozdziału historii, wielkiej historii Lwowa, kresów, wielonarodowej wschodniej Ukrainy i Galicji. Niestety, Polska nie wygra tej wojny, choć nie można jeszcze przecież nic do końca przewidzieć. /7//Wymordowani/ Żydzi, wysiedleni Polacy znik/nę/li, a zostaną tylko Rosjanie i Ukraińcy. A co teraz będzie z kościołami, cerkwiami?
/2//Poprzednio/, pięć lat temu, kościoły zamknę/li/, tak jak i cerkwie, a Niemcy zniszczyli synagogi. /3//Jak/ teraz /bę/dzie? Powoli wszyscy poznajemy zamiary nowej tutejszej władzy.
/5//Trudno/ moim zdaniem spo/dzie/wać się, żeby było inaczej, może być tylko gorzej.
Harmonia i zgodne współżycie wielu narodów w jednym miejscu to mrzonka i utopia, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. /7//Obserwujemy/ tu, wszyscy Polacy, zdarzenia i /wy/padki, jakie następują od ponad pół roku od „wyzwolenia” tych ziem od Niemców. Nie wiadomo, co z nami będzie, Polską i Polakami.
/2//Pokaże/ nam to najbliższy /rok/, oby wreszcie nie był już tak krwawy i tragiczny, jak te wszystkie poprzednie.
Mario, kończę już te swoje pesymistyczne rozważania. Mieszkam tu, we Lwowie, już tyle czasu jako tułacz, wygnany z mojego poprzedniego miejsca, mojego ukochanego Włocławka i dla mnie najpiękniejszych Kujaw. Dzięki wspólnemu losowi z moim najukochańszym Mężem, a teraz jeszcze z moją ukochaną Córeczką, przeżyłam tu być może najszczęśliwsze chwile mojego życia. Gdzie mnie teraz wygna nieubłagany, tułaczy los? Modlę się do Boga i Najłaskawszej Matki Przenajświętszej o to, bym trafiła z powrotem na Kujawy.
Bądźcie zdrowi, kochani Mario i Władku, niech Was Bóg Wszechmogący w Niebie błogosławi, a Maria, Przenajświętsza Panna, zawsze ma w swojej opiece.
Jak najserdeczniej Was ściskam i całuję, tak samo jak wszystkich Waszych najbliższych.
Będę czekała, Mario, jak zawsze na nasze spotkanie, a jeśli możesz to odpisz mi jak najwcześniej.
Twoja kochająca Cię i szczerze oddana Leokadia.”
Tym razem odczytałam hasło od Lesi zaszyfrowane w inny sposób, poprzez sylaby znajdujące się kolejno w drugim, trzecim piątym i siódmym zdaniu, a potem znowu w tym samym porządku, w kolejnych zdaniach. Sylaby należało szukać po odliczeniu tylu, ile liter było w pierwszym wyrazie danego zdania. Nie sprawiło mi to kłopotu i odczytałam, że brzmiało ono tym razem tak: „Tadek walczył o Lwów. Sowieci go zamknęli, będzie wyrok”.
Może nie zrozumiałam tego w stu procentach, ale wyglądało to bardzo groźnie. Krótkie było, ale dobrze i wyraźnie uzupełniało pesymistyczny ton jej listu. Następnego miałam już od niej nie otrzymać przez następne ponad trzy lata, po którym to okresie wreszcie się spotkałyśmy. Nie wiedziałam, co nas czeka, modliłam się zatem za nich troje tak serdecznie, jak tylko umiałam. „Panie Boże Wszechmogący, zmiłuj się nad nimi!”

(*) Wskazówki do odczytania haseł w postaci kresek // i cyfr 2, 3, 5, 7 dodała Maria w celu ułatwienia sobie odszyfrowania.


Dodano: 2017-02-14 16:36:49
Ten wiersz przeczytano 732 razy
Oddanych głosów: 6
Rodzaj Nieregularny Klimat Dramatyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (12)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Turkusowa Anna
Dziękuję bardzo za czytanie i tak miłą opinię. Tworzą
się już następne odcinki, może się uda.
Pozdrawiam serdecznie.

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

Jak zwykle świetna proza. Podziwiam:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Waldi
Trzeba pisać, bo głowa zgnuśnieje.
Już byłem w 1948 roku, ale się cofnąłem :)
Dziękuję i pozdrawiam.

waldi1 waldi1

a i dzięki Ci .. że taka krótka przerwa była ..

waldi1 waldi1

jak widzę już odpocząłeś. to dobrze możemy dalej
czytać ..

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Ziu-ka
Miło mi, że się podoba. Dziękuję za odwiedziny,
czytanie i komentarz. Serdecznie pozdrawiam.

Kropla47 Kropla47

Świetna proza :) Pozdrawiam
serdecznie.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Amor
Cały czas piszę, ale jakby nieco wolniej i z mniejszą
częstotliwością publikuję. Dziękuję za odwiedziny,
czytanie i komentarz. Serdecznie pozdrawiam.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Angel Boy
Zefir
Dziękuję za odwiedziny, miłe słowa i komentarze.
Serdecznie pozdrawiam.

AMOR1988 AMOR1988

Już myślałem, że nie będzie kolejnych części, a tu
taka niespodzianka.

Angel Boy Angel Boy

Bardzo długie, ale tak wciągające, że nawet nie czuć,
gdy się całe przeczytało :) Świetne :) Pozdrawiam
serdecznie +++

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »