Dwa oblicza "M"
*Łzy*
Nie jest mi dana gładkość stóp,
które w złaknieniu pocałunków
przychodzą w czasie rannych zórz,
lub w nocy wśród frasunków.
Pragnienia moje w ciągu dnia,
przychylnie łaszą się przy twarzy.
Wilgotność oczu - chyba łza -
wystarczy o nich marzyć.
A może kiedyś przyjdzie czas,
że znajdą spokój w bieli.
Nie będzie już osobnych nas -
my tylko... i anieli.
A wtedy razem - ty i ja -
i palce w warg dotyku.
Popatrz na okno - słyszysz? Ćma?
Czy łopot wpół do krzyku...
twój?
**Śmiech**
Kup sobie coś -
jest piękna boś -
już cię nie dręczę.
Minęła złość, że miałaś dość
odchodząc z trenczem.
Ja jestem kmiot -
jak kulą wpłot
w życia zawiłość.
To negatywnych wydarzeń splot -
w zamian za miłość.
Chciałbym mieć fart -
nie trefny żart -
spotkać cię wcześniej.
Tam gdzie był sąg,
w cieniu wśród łąk
łykać czereśnie.
Komentarze (7)
W „Łzach” ciekawa, naprzemienna kombinacja rymów
żeńskich i męskich.
Udane dzieło.
Życzę Tobie udanego, drugiego dnia świąt.
Przepiękna refleksja o Miłości :)
"M" jak miłość?
c u d n y, wzruszający dyptyk,
mimo tego "kmiota", który nadaje całości
smnutnawo-dobrytliwy nastrój :)
"Łzy" i "Śmiech" - dwa oblicza "M"... Bardzi piękny,
choć niepełny obraz :)
Pieknie.O miłości piszą ludzie miliony wierszy,a
ciągle,jak w Twoich znajduje piekno.Pozdrawiam.
Miłość nie zapowiada się gdy przychodzi. Nie zna co to
"za wcześnie", "za późno". Przychodzi i jest.
Serdecznie pozdrawiam :)
A jak czereśnie, to tylko z papierowej torby...
POEZJA!
Słonecznego dnia, Galeonie:)