Dwa zdradliwe ostrza...
Dwa pocałunki krzykiem przejęte.
Dwa noże w powietrzu zawisły nad
dzieckiem.
Tak bardzo spłakane oczęta ma mały,
A jego mamusia nie kocha go...
Woli w pokoju z mężczyzną się skradać
I nagie swe ciało jemu oddawać.
By pieścił je, tulił, kochał je
szczerze.
A dziecko w łóżeczku płakało jeszcze...
Ona nie zwraca na małe uwagi.
Ze swoim kolegą ma więcej powagi.
Zbereźnie sie pieszczą, nagością się
chwalą,
A dziecko w łóżeczku już woła mamo!
Kobieta wstaje, w ręce syna bierze.
Nagłym ruchem go wrzuca w pielesze.
Mężczyzna nad nim grzeszne mówi słowa,
A po chwili w ręcu błyszczy się ostrze
noża.
Nad małym zawisło zdradliwe narzędzie
Lecz po chwili mamusia z ratunkiem
przybędzie.
Mimo swej miłości do owego pana,
Nie może pozwolić, by dziecko krzywdził z
rana.
Drugi nóż chwyta i jednym zamachem
Wbija nóż w serce mężczyny już licząc się z
prawem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.