Dwie twarze miasta
Mkniemy przez światła miast,
A w cieniu czai się na nas strach.
Wabieni przez uśmiechnięte neony
Uciekamy przed wzrokiem ciemnych bram.
Wsłuchując się w przyjemny szept
zatłoczonych kawiarni
Zatykamy uszy na krzyk obdrapanych
ścian.
Żegnajcie przyjaciele.
Znudziła mnie ułuda klasycznych wnętrz.
Moje miejsce jest tam,
Gdzie zaułki witają błyszczącym nożem,
A miłość rozkwita w czerwieni światła
latarni.
Otwieram oczy na ciemność
I uszy na krzyk.
Już nie muszę się bać.
Ta twarz jest prawdziwa.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.