Dzieci ulicy
Dzieci ulicy nie mają lekko, wszyscy ich obwiniaja, bo tak najłatwiej. Wiersz dedykuje moim przyjaciołom, którym codziennie ktos rzuca pod nogi kamienie...
nadchodzą dzieci ulicy
podarte ubrania
agrafki w uszach
w ręce wino
"wszędzie tego pełno!
wyłapać i zamknąć!"
buntują się przeciw wszystkiemu
buntują się
bo bunt nie jest trendy
nie chcą błyszczeć
nie chcą być cosmo
"kolejny nastolatek
popełnił samobójstwo"
a oni podnoszą się i idą dalej
kolejne wino w kieszeni
agrafki w uszach
bunt w sercu
"okradli mnie!
to na pewno te z getta!"
patrzą smutno
nie komentują
idą dalej
dziecko ulicy
sama nim byłam
ze łzami w oczach
ze śmiechem na ustach
ciężkie buty
przyjaźń na wieczność
modlitwa o lepsze jutro
dzieci ulicy
przeszłość
dorosłość
sprzeczność
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.