dzieciństwo
morwy zrywane w popłochu,
bo sąsiad wiecznie zagniewany
korale najpiękniejsze co roku
z tej samej jarzębiny rwane
powrót ze szkoły wydłużony
o kolejną ławkę w alejce
kolanówki były białe rano
popołudniu pod kolona zaciągnięte
gruba pani z dużym kokiem
siedząc w oknie łypała bacznie okiem
udając, że nie widzi sąsiada zawianego,
jutro pól bloku śmiać się będzie z niego
na podwórku tuzin marzycieli
trawę ugniatało,
szukało szczęścia licząc barany na
niebie
śmiech do upadłego,
gwar do zdarcia gardeł,
pośpiech zatrzymany w stop klatce
obiektywu
moich wspomnień
wspomnień z dzieciństwa wspaniałego
Komentarze (2)
Tak za tym czasem wszyscy tęsknimy:)
Całkiem ładnie :) pozdrawiam