Dzieciństwo było takie beztroskie
pamiętam tamtą zimę
kilka szeptów
roztartych w zmarzniętych dłoniach
i ból podany na płaskim talerzu
parę godzin do świtu
i czekanie
na gorzki łyk kawy i czerstwy chleb
zabijał posmak rozczarowania
kolejny zdrapany strup
w kształcie kabla
i trafiony kamieniem gołąb
umierający na parapecie
odstawiam z obrzydzeniem
myśli o tobie
jak kieliszek whisky
przy ciężkim bólu głowy
patrzę jak upadasz
otrzepujesz obolałe skrzydła
nic mi do tego
anioły przecież nie istnieją
Komentarze (9)
Zaczytałam się, zamyśliłam i posmutniałam. Pięknie
piszesz, umiesz działać uczuciami. Pozdrawiam
Jestem pod wrażeniem.
Pozdrawiam.
Ciekawy wiersz, który miło było przeczytać. Tytuł
odbieram jako mocno przekorny. Miłego dnia.
Bliższe są mi rymowane, ale ty umiesz zaczarować mnie
też białym. Inny styl pisania, ale też mistrzowski.
Pozdrawiam :)
Smutno dzisiaj, ale życie ma i takie strony.
Przeczytałam - jak zawsze - z przyjemnością.
Istnieją i mam nadzieję ,że odnajdą..Pozdrawiam
Wow. Ależ piękny wiersz.. Zbudowałaś niesamowity
klimat, zgadzam się. zaskoczenie miesza się z prawdą.
Realizm może czasem gorzko się przełyka, ale to on
pozwala na pewnie sprawy spojrzeć obiektywnie.
pozdrawiam:)
Tak, niesamowity:)+
Niesamowity klimat! Gratuluję Pani!