Dzieciństwo na hałdach
Autochton - ślonzok -pisany przez"O" Jo jest Slonzok (ja jestem Ślązakiem)
Przyniesieni na skrzydłach tajemnej
nawałnicy
przywiezieni wiatrem na stale osiedli,
zostali
dziś tylko mogiły i krzyże ze stali
Potomek tamtych już zapomnianych
otwieram nowy dzień jak szufladę komody
babci
zawsze nowe , nieznane pełne życiowych
łakoci
Przede mną w rozjątrzonej przestrzeni
oaza
błyszcząca jak oświetlone słońcem dachy po
deszczu
miasto rozłożone w ciepłych pachwinach
hałd
żyje wśród sióstr sąsiad kamratem jak
rodzony brat
Otwierają się bramy gardzieli martenów
blask ich budzi podziw i zgrozę
języki ognia czerwienią piwonii przemykają
w ulice
Trawy dywanem kryją wzgórza hałd
rozpostarte w palcach pachną inaczej
swojsko
Za oknami krajobraz nachylony czujnie na
zmiany
niemiecki, ruski, polski i nasz ślonski
szwargot
tą ziemie wiele razy dopadło
Niedomknięta szuflada, skrawek fotografii
antenatów
jacy odlegli, w strojach i uniformach
powstańców
Stoję z rozpostartą dłonią, przed taflami
luster
widziały zmiany gdzie przekładały się dni
chude i tłuste
Stoję i siebie w lustrach historii
podziwiam,
ślonzok z tej ziemi od urodzenia
Nauczono mnie, uśmiechać się do kwiatów i
kamienia
karmiono węglem, rotą powstańczą bez tego
mnie nie mam
Po deszczu zawsze jest tęcza, ma te same
kolory niezmienne
O sobie myślę, wiele młodzieńczej miłości
ciągle jest we mnie
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (8)
Bolesławie - piszesz o hałdach jak o wiosennych łąkach
pokrytych kwieciem
pozdrawiam
Ciekawie opowiadasz o Śląsku.Pozdrawiam:)
Po deszczu zawsze jest tecza:) pozdrawiam
pozdrawiam serdecznie:)
w młodości wędrowałem. Spacja
Na Dolnym Śląsku. Literówka w komentarzu.
Daj raczej rodzaj wolny. Bardziej pasuje do treści.
Dzieciństwo spędziłem na Doolnym oraz Górnym Śląsku.
Urodziłem się w Opolu, do szkoły podstawowej chodziłem
W Tychach. Tam tez ukończyłem pierwszą klasę Liceum.
Dlatego komentuję twój wiersz.
Pamietam lasy niedaleko Tych po których w
mlodosciwędrowałem. Groby z hemami. Niedaleko mojego
domku znalazłem równiez rakietnicę.
Pamiętam gospodarstwo, do którego jako młody chłopiec
chodziłem po mleko. Stroje Ślązaczek na rowerach ,
wiozących kołacze do piekarza.
Kościół z cebulasta wieżą. Wieże ciśnień niedaleko
Katowic, wesołe miasteczko z karuzelą. I gwarę, która
rozumiem, ale którą już zapomniałem. Małe wagoniki
wraz z lokomotywą, wiozące żużel na hałdy. Bana. na
banhofie pizło dwie.
Dzięki za wspomnienia. Wiersz zasługuje na uwagę.
Pyrsk,
Jurek
:((