Dziękuję Ci Boże.
Sześćdziesiąt lat minęło jak jeden dzień...
Dzięki Boże za moc którą mnie obdarowałeś,
przecież byłam chuchro chore i
niedożywione.
Miłości matczynej nigdy poznać mi nie
dałeś,
przez macochę miotłą plecy były wykurzone.
Mąż, miłość i szczęście to są obce dla
mnie słowa,
nie znam miłości matczynej, ani
mężusiowej.
Jeden żywiciel rodziny, poświęceń gotowa.
Wychowywać czworo dzieci. Ktoś dla nich
pracował.
Gdy szukałeś zawsze przygód w świecie
tobie znanym,
często wracałeś do swojej rodzinnej
przystani,
by odpocząć i znów unieść swoje skrzydła
draniu.
Płakałam, bo wiedziałam, że diabeł cię
omamił.
Lata szybciej lecą, gdy ci życie płynie z
górki,
starość, choroby, brak domu, problemów
nawała.
Pamiętałeś perfekt adres swojej dobrej
córki,
która cię pielęgnowała, chociaż mało znała.
Dziękuję Ci Boże żeś mnie nie opuścił.
Dziś minęło lat sześćdziesiąt jak braliśmy
śluby,
byłam wtedy młoda, ładna. Dłonie z
odciskami.
Przysięgałeś miłość,wierność i serce mój
luby,
a potem poiłeś octem, raniłeś kolcami.
Wybacz mu Panie. Nie wiedział co czynił.
Czasem bywa i tak... Szczęśliwa jestem, bo mam dobre, ładne, wykształcone dzieci, jestem z nich dumna, może oni ze mnie też.
Komentarze (46)
Ważne, że jesteś szczęśliwa i tego się trzymaj :)