Dzień trzeci
dzień cicho kona na szczytach sosen
sczerniały kontur skrwawionych boków
wznosi się skargą w niezgodzie z losem
w brzemienną grozą zasłonę mroku
słońce wdeptane w cierniowy wieniec
powietrze dławi jak ręka kata
niech wiatr zawyje jak potępieniec
z nadzieją płonną zbawienia świata
niech noc zapłonie w huku błyskawic
huragan wstrząśnie skałami ziemi
i niebo spadnie łaską bez granic
trawa na nowo się zazieleni
Komentarze (37)
Tak burza obmywa i daje nadzieję na nowe otwarcie a do
tego ta cisza po burzy
Tak burza obmywa i daje nadzieję na nowe otwarcie a do
tego ta cisza po burzy
Zachwycający...Pozdrawiam :)
Bardzo sugestywnie przedstawiony obraz wieczoru przed
burzą. I to powietrze, które "dławi jak ręka kata".
Tylko ulewa może rozładować to świetnie stopniowane
napięcie w wierszu. Bardzo mi się podoba :)
aż westchnęłam, dla mnie bardzo pięknie i wcale nie
mrocznie
Poezja czystej krwi!!!
Zachwycająca liryka z obrazowym przekazem :)
Ładnie, ciekawie.
Potrafisz pisać. Podoba się.
Pozdrawiam :)
Ładnie, rytmicznie :)
Nie wiem czy mroczny.
Tchnie nadzieją :)
Mroczne, ciekawe, pozdrawiam :)
Są już rośliny. Czekamy na człowieka? Miłego dnia:)
Piękna wizja z nadzieja. Pozdrawiam serdecznie.
B. dużo uniesień, patosu, cały wiersz jest napisany
patosem.
Czytam kolejny raz, drążąc, tytuł, treść... Jestem na
bakier z pewnym rzeczami i snuję domysły