Dziewczyna ze stacji 9 Street
Ty nieznana mi.
Ja nieznany tobie.
Oboje obok siebie przemknęlibyśmy
jakby nigdy nic.
Gdybym nie zapytał cię o drogę.
Odpowiedziałaś mi językiem Statuy
Wolności.
Wskazałaś mi ja.
Wiec poszedłem za tobą.
W oddali usłyszałem twój głos.
W języku mojego sersa i rozumu.
Ty okazałaś się Polka,
Ty jedna wśród tłumu.
Wielka radość to spotkanie w moim sercu
zrodziło.
Stałaś się moim promykiem słońca.
Wlałaś nadzieje w bijąca w moim wnętrzu
butelkę.
Rozjaśniłaś niebo w ten deszczowy
poranek.
Ty tajemnicza.
Bo imienia twego nie poznałem.
Może to moja wina bo się o nie
zapytałem.
Zapomniałem albo wydało mi się to
nieistotne
w tamtej chwili.
Pod której byłem wpływem.
I pod wrażeniem ze udało mi się spotkać
Ciebie.
Rozmawialiśmy jak starzy dobrzy znajomi.
Nasze drogi się zbiegły, lecz
najgorsze było to że nie na długo.
Wsiedliśmy do tego samego pociągu,
lecz ja musiałem wysiąść zaraz.
Nie mogłem ukraść czasu.
Gdy patrzyłem w twe niebieskie oczy.
Zastanawiałem się czy jeszcze
staniesz na mojej drodze
Podziwiałem je oraz twe jasne włosy.
W kitkę związane…
Choć ładniej wyglądałabyś gdyby
mogły być przez wiatr rozwiewane.
Ty ziarenko piasku na pustyni
jaką jest to miasto.
Ty dziewczyno z 9 Street.
N.Y.
Komentarze (3)
No i super, że trafiłeś na nią
W języku mojego sersa I rozumu.
Powinno być serca i rozumu. Opowiadanie ciekawe
pozdr...
Chwile wiążą nam czas... pozdrawiam ;)