Dziewica i Cygan
Była młodą dziewczyną, życie bardzo
kochała
nieskazitelną...przecudną urodę miała.
Jej długie włosy w słońcu jak atłas się
mieniły,
a oczy jak dwa czarne węgle lśniły.
On był Cyganem...młodym i przystojnym,
panem swego życia...człowiekiem wolnym,
kochał zabawę, podróże i kobiety,
lecz żadna nie zawładnęła jego
sercem...niestety.
Ujrzał ją jak szła niczym Anioł po drodze
piaszczystej,
był pod wrażeniem tej istoty przepięknej i
czystej,
nie mógł oderwać oczu od tego zjawiska
cudnego,
zapragnął, by ona na zawsze była jego.
A gdy ich spojrzenia w jedność się
złączyły,
buchnęło w nim uczucie, przeszkody się nie
liczyły.
Kochał ją tak...jak kwiaty kochają
słońce...
Takie było jego uczucie...namiętne i
gorące.
Spełniał jej pragnienia...co chciała to
miała,
bo pięknej dziewczynie miłość Cygana...nie
wystarczała.
Stał się zwykłym biedakiem, który żyje w
nędzy,
Lecz jej ciągle było mało brylantów i
pieniędzy.
Wiele chciał jej ofiarować...tak wiele
dać,
przywłaszczył naszyjnik na który nie było
go stać.
Trafił do więzienia, w oknach widział grube
kraty,
odwiedzał go tylko czasem...biały gołąbek
skrzydlaty.
Bo jego ukochana...ta Dziewica piękna,
o swoim Cyganie już nie pamięta,
bawi się teraz gdzieś, z uśmiechem idzie do
przodu...
Jego serce pękło...a jej zamieniło się w
sopel lodu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.