dźwięki ciszy
ciszy mojej już bać się nie mogę
nawet odbitym cieszę się światłem
obłoki wstydu uśmiechem rozpraszam
z polnych kwiatów rosa moim nektarem
tęsknie okrutnie za moją twarzą
roześmianą od krawężnika do krawężnika
tą co mi kiedyś ludzie ukradli
bo się bali blasku słońca
mam ręce usta i oczy otwarte
ciężar co trzymał mnie na dnie
lekkim już tylko wspomnieniem
teraz puszczaną kaczką na wodzie
z drugim łączy mnie brzegiem
już nie potrafię i nie chcę inaczej
świat w barwach i dźwiękach nowych
woła o ręce człowiecze
które otworzą na oścież
Komentarze (6)
Bardzo interesująca refleksja
uśmiechu życzę peelce:)
Oby wszystko się udało. Piękny wiersz.
wierzę, że Ci się uda i uśmiech powróci Pozdrawiam:))
wróć do tego uśmiechu ( od krawężnika do krawężnika)
Piękny wiersz pozdrawiam