Eklezjogenna
przekrój, a znajdziesz skrytkę, w której
poupychałem
odlewy z silikonu i brązu
nieco wyrośnięte Anny Frank, piwnookie
czarnulki
hordy Azjatek, tak pokornych
że aż przeobraziły się w bestie
poruszamy się jednakowym rytmem
w muzyce zawarty jest ekstrakt, ziołowy
eliksir
na poprawę. czegokolwiek - widzenia,
myśli
tylko serc nie goi (źle dobrano
proporcje
albo maź zwietrzała na przestrzeni lat)
wtul się. zdjęcia dojrzewają w metalowej
komodzie
na dnie sadzawki
rdza pokrywa papier, mamy piegi
i pomarańczową krew
zmarszczki tną nasze odbicia
(stateczność, statyczność- jesteśmy
młodsi
bo pozbawieni złudzeń)
inne kobiety, faceci związani gumką
recepturką
- to fałszywy dźwięk, dysharmonia
powodowana
nadmiarem miłości, to szklany strach
ufaj mi bez potrzeby
nie trzeba wyznawać
Komentarze (5)
To jest wow, czyli super napisane.
Jak zawsze fajnie. Zilustrowalbym fotografiami z tak
zwanych swierszczykow i podkladem muzycznym zespolu
Batushka :)
Jak zawsze intrygująco. Dzięki próbie rozszyfrowania
tytułu, poczytałam co nieco na temat nerwicy
eklezjogennej. Jeśli idzie o przekaz, to jak na razie
jest dla mnie niezrozumiały. Poczytam jeszcze, a może
komentarze innych rozjaśnią mi w głowie. Dobranoc:)
Śliczny wiersz:)
Kolejny z przyjemnością :-)... tam i tu :-)