ekolud
za horyzontem miasto
dziewiczy las wkracza do burdelu
kilka sosen w różowe igiełki
zetniemy sprzedamy jako ekologiczny
purpurowy papier na podcieranie
własnej dupy
nie musimy czekać na zmianę świateł
usiądźmy nad brzegiem ulicy
w obłokach psiego gówna
otoczeni znakami zakazu i nakazu
na smyczy błądzą zagubione ptaki
nie potrafią na siebie szczekać
jak poranieni ludzie
ze sztachetami i słowami w dłoni
autor
marekg
Dodano: 2014-02-22 16:25:38
Ten wiersz przeczytano 789 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (4)
tym co przeczytali ...Dziękuję
Witaj Marku, dawno Cię nie było i wróciłeś z ciekawym
wierszem. Pozdrawiam:-))
a jednak widzę w tym wierszu dużo pozytywów.....widzę
przede wszystkim autora pełnego jakiegoś buntu
wewnętrznego...wyładuj się, masz rację...a będzie Ci
lżej !!!
ciekawy refleksyjny wiersz pozdrawiam