Elegia na gołebią smierć
Wszystkim niesionym na skrzydłach do nieba poświęcam
Życie nas nie rozpieszcza,
więcej zabiera niż daje,
dlatego każdy się stara
mieć swoje prywatne raje.
Nie trzeba tu nic wielkiego,
wystarczy źdźbło, odrobina,
byleby zaistniała
naszego szczęścia przyczyna.
To może być powiew wiosny,
lub nawet przelot ptaka,
albo zwykła wyłączność
podwórkowego trzepaka.
Procesów tych nikt nie bada,
w niuanse się nie zagłębia,
bo jak to można po prostu
tak mocno uwielbiać gołębia?
Czy to zauroczenie?
Czy jednak miłość prawdziwa,
bo przecież taki gołąb
nam parapety obsrywa.
Z banalną estetyką
to się po prostu kłóci,
lecz gołąb jest taki wierny;
poleci, polata i wróci.
To przecież jest hobby bezpieczne,
w tym nie ma ryzyka ni ćwierci,
a jednak doprowadziło
do bezsensownych śmierci.
Gdy tysiąc fanów gołębi
rozgrzała emocji fala,
śnieg musiał się przecież rozpuścić
i wtedy runęła hala.
Kiedy przestała się walić,
opadły podmuchu opary,
już wtedy stało się jasne
jak liczne będą ofiary.
Otuleni siarczystym mrozem,
pogrążeni w ruinach głębi,
ich dusze prosto do nieba szły
niesione na skrzydłach gołębi.
Jaki jest rozmiar tragedii
pokażą wnet statystyki,
nikt jednak nie rozliczy
w gołębich sercach paniki.
Nikt im nie przyzna orderu
‘Poległy na polu chwały‘,
chociaż gołębie ich serca
z wierności do zasad pękały.
A te, które przetrwały,
bardziej niż my są spłoszone,
żaden psycholog ni rzecznik
nie wziął ich jednak w obronę.
Więc słysząc opinie rządowe
wielce się w sobie burzę,
bo przecież trwoga gołębi
tak bliska jest ludzkiej naturze.
Konstancin 29.01.2006
W rocznicę zawalenia Hali w Katowicach
Komentarze (1)
Wszyscy pamiętamy katastrofę hali w Katowicach, gdzie
z miłości do gołębi zginęli ich hodowcy. Piękna elegia
ku czci....