Epitafium dla Franciszka
Góra wyśniona…
ponad odwagę się wznosi.
Nieogarniona wzrokiem,
wyzwaniem dla wędrowca.
Gna On na spotkanie przeznaczeniu,
by zdążyć przed mrokiem.
Stawia wyzwania, osiąga cele,
Jak wiele kosztuje go,
- poświęcenie..
nie wie prawie nikt…
Twarz poorana zmartwieniami,
a w bruzdach resztki wspomnień,
tego doświadczenia kęs,
z przekładańca ziemskich gier.
Wzrok nieobecny…
własnymi podąża ścieżkami,
Analiza, kalkulacja,
myśli wariacja.
Choćby skonać miał – podejmie
próbę.
Najeżone zbocza skalne,
miliardami płaszczyzn śliskich,
Rozciągnięte wokół Ciebie,
i wśród Twoich bliskich.
Jeden krok i jeden szept,
by jej ulec
by też wytrwać
Jeden by utrwalić
swe marzenia
Jakżesz ona onieśmiela,
przykryta warstwą jasną.
Spogląda tak zalotnie
na Tych…,
co w jej oczach gasną.
Wielu skrywa pod swą płachtą,
co przyjęło białe dźgnięcie.
A on wspina się zawzięcie,
za nic mając przeciwności
Wkrótce dotrze na polanę,
Jego ostatni krok ku wolności…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.