epizod
to kiedyś były motyle.
dziś futerkowe kule
w sednach zaołowione lękami
przemieszczają się wewnątrz
od pępka do gardła łaskoczą
cisną się wzajem wznoszą
(a gdy spadają boli)
możesz się ściśle zwinąć
w bezoceanną płodowość
nie usłyszysz w tej głuszy
troskliwego serca
(to nieskończoność tętni
od traumy narodzin)
celu swego nie widzisz
(śpi w trzewiowym przeczuciu)
wokół knieje słoneczne
cud-ambrozjowe wonie
wyznaczają twój azyl
bo w nie teraz nie wstąpisz
schowany w gorycznym borze
z pępowiną w pięści
przestań zaciskać ją do krwi
kończy ci się powietrze
nie musisz wcale żyć
i nikt cię w dal nie pośle
puść puść ją i spójrz
nie że na wschody zachody
czy skrzydła pergaminowe
i niekoniecznie na szyszki
prze-nasączone wigorem
spójrz w najczarniejszość boru
w bezpieczną siebie niewieczność
tak zaczynałeś się w ciemni
wszechmocnie nieokreślony
Komentarze (40)
Świetny wiersz, chociaż bardzo trudny. Świetne
metafory (jak zawsze)
Każdy odczyta go inaczej i to jest na plus dla wiersza
Życie i nasze przeżycia są bardzo różne w kolejnych
etapach.
Pozdrawiam serdecznie Wandeczko i czekam na kolejny
wiersz:)
Bardzo ciekawy wiersz,
w którym brzmi nuta goryczy i rozczarowań, co do braku
celów, to współczuję peelowi, myślę, że jak ktoś chce,
to je zawsze znajdzie, zwłaszcza, gdy życie w realu
jest dlań ważniejsze, niż w necie, gorzej, gdy
rozmienia się na drobne poświęcając swój bezcenny czas
dla ludzi, którzy mając go w nadmiarze, nawet nie
zdają sobie sprawy ile traci, na dodatek którzy
sprawiają iż obrzydzają mu bytowanie z nimi w sposób
wyjątkowo paskudny, a jednocześnie udają że są jego
przyjaciółmi.
Pozdrawiam Cię Wando, miło było podziwiać Twoją
twórczość, pewnie czasem jeszcze po cichu sobie ją
poczytam, miej się dobrze!
Wando Twój wiersz jest jak Twe oczy,
on mnie nadzwyczajnie zauroczył.
Łatwy nie jest, widzę w nim straconą
miłość, lęki i śmierć całkiem prędka.
Jednak też jest i nadzieja i
chęć walki oraz to, że
żyć jednak zawsze warto.
...a to jest dla mnie czystą magią:
schowany w gorycznym borze
z pępowiną w pięści
przestań zaciskać ją do krwi
kończy ci się powietrze
...
Wando nie wiem czy Ci pamiętać się
chce, ale dziś opublikuję Tobie
poświęcony kolejny wiersz... :)
Jakby odwrócony cykl życia, powrót do "imago"... Tam
praźródła, "bezpieczna siebie niewieczność"...
Przepiękne Wando
Trudny w odbiorze i tajemniczy
Nasze życie zaczyna się i kiedyś kończy
odbieram te strofy w ten sposób lecz czy dobrze myślę
?
Pozdrawiam serdecznie:)
Jak dla mnie bardzo tajemniczo. Może dlatego,że
dzisiaj jest mi trochę za wesoło nie umiem skupić się
i zagłębić w temat, ale podziwiam kunszt słowa i na
pewno jeszcze wrócę do analizy bo lubię wiedzieć "co
poeta miał na myśli" :)
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Rozczytuję ten wiersz i rozczytuję :)
Podoba mi się metaforyka, którą momentami czytam też
dosłownie.
Podoba mi się ostatnia strofka, może dlatego, że
osobiście uważam, że człowiek nie ma "okresu
nieokreśloności", bo choćby w DNA jest już jakiś plan
:)
Dużo tu sobie można rozmyślać.
Pozdrawiam :)
Bardzo zagadkowy wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
Wando, ten wiersz jest dla mnie rewelacyjny, odnajduję
się duchowo i bardziej - w sumie - holistycznie, w
każdym jednym słowie. O, dzięki Ci za tak znamienitą
ucztę! :)
początek bardzo! Potem, jak dla mnie trochę zbyt
filozoficznie.