Epizod z różą
Miało być święto dobrych nowin.
Zimno i jakoś nie po drodze
z wyśnionym szczęściem.
Mroźny powiew
jak zwykle w oczy.
Pod maseczką
usta ściśnięte bezradnością.
W zgrabiałej dłoni zmięta chustka,
druga w kieszeni. Szary gołąb
z posiniałego nieba sfruwa,
szuka jedzenia, jak ja znaku,
że za zakrętem będzie dobrze.
Zaparowane okulary
uparcie przekłamują obraz.
Wśród drzew majaczy jakaś postać,
czerń włosów, albo wielka czapa,
plama czerwieni. Kwiaty. Książę?
Toć to nie pora zakochanych,
a on naręcze róż pąsowych
niesie z uśmiechem. Bogacz? Wariat?
Przecieram szkiełka. W moją stronę
zmierza, szarmancko w pas się kłania.
Śnię, czy stres rozum mi odebrał?
Zalotnik niezbyt urodziwy
kwiat najpiękniejszy wręcza. Zerkam,
może kamerę ma ukrytą?
Dygam, dziękuję. I co teraz?
Do puenty panie, nim zamarznę!
- Rzuć choć piątaka, najpiękniejsza!
Dziś już nie trzeba więcej znaków.
Komentarze (83)
- AS, tak dałam, tak jak w puencie... Akurat pięć zł
miałam w kieszeni :)
...i to jest prawdziwe, napisane przez życie
erekcjato.
i dałaś?
Ehh A już miałam nadzieję na romantyczną
historię...Ale tak właśnie życie zaskakuje
Wspaniały wiersz, miło u Ciebie znów gościć Aniu:*)
⚘
Życie jest okrutne. W jednej chwili z marzeń klęskę
czyni. Udanego weekendu z pogodą ducha:)
Rozbrajająca puenta.
Twarda rzeczywistość sprowadza na ziemię.
Dobrze zobrazowane zderzenie marzeń z rzeczywistością.
Miłej soboty:)
Puenta mocno mnie zaskoczyła.
Pozdrawiam :)