Erotyk listopadowy
Pod księżycem się zrodziliśmy,
na wielkiej, niebieskie górze
tańczyliśmy szybkiego czardasza.
Ty byłaś cała w chmurach,
ja czerwonej mgły synem.
Oboje znaleźliśmy się w sobie,
złączone dusze białym obłokiem.
Ręka na ręce, głowa na głowie,
każda kropla ma znaczenie.
Za kolejnym dotykiem odkrycie,
strome wzniesienia, dzikie doliny.
Sady listopadowe opustoszone,
jabłonie bez rękawiczek,
opadłe grusze po pierwszym
w tym roku zimnym śniegu.
A my już na ziemi skuleni,
przez świat nie docenieni,
a w krzakach odnalezieni
Komentarze (4)
Dobra jest kazda próba obłaskawiania tego
niepozytywnego czasu. Miłośc schodzi w ten czas do
podziemii...
Splątani, odnalezieni, szczęśliwy...mimo pogody
Najważniejsze jednak,że odnalezieni. Pomimo pogody
wiersz ciepły :)
wiersz w sam raz na tę pogodę za oknem :)
Bardzo ładny :)